Rozkaz opuszczenia Krymu wydał dziś p.o. prezydenta Ołeksandr Turczynow po tym, gdy kilka godzin wcześniej Ukraińcy oddali kolejną bazę marynarki wojennej w Teodozji. W trakcie weekendu padły podobne ośrodki w Fiodorowce i Balbeku. Scenariusz zawsze był ten sam: bazę przez wiewle dni otaczały rosyjskie oddziały bez insygniów. Gdy w końcu wchodziły na teren jednostki, bez trudu zmuszały Ukraińców do poddania się. Tylko w kilku przypadkach padały strzały w powietrze.
– Czekaliśmy na rozkaz z Kijowa, ale bez skutku. Najwyraźniej nie cenią tam naszego patriotyzmu. Nie zrobili nic, aby nas ochronić – mówi dziennikarzowi „New York Times" Ludmiła, oficer w bazie w Eupatorii.
Aleksiej Leszenko, ekspert w kijowskim Instytucie Gorszenina, tłumaczy powody takiej strategii:
– Gdyby doszło do walk z Rosjanami, nie mielibyśmy żadnych szans, bo Kreml ściągnął na Krym najlepsze jednostki. Moskwa mogłaby natomiast wykorzystać nasz opór, aby wywołać otwarty konflikt i zająć znacznie większą część terytorium Ukrainy, tak jak to się stało w 2008 r. w Gruzji – mówi „Rz".
Nie wszyscy się z tym zgadzają. Lider partii Udar Witalij Kliczko w ubiegłym tygodniu ostro skrytykował rząd Arsenija Jaceniuka za to, że nie polecił wojskom ukraińskim stawić opór na Krymie.