Zuzanna Dąbrowska: Nawet mi ich nie żal

Podczas porannych głosowań w czwartek na sali sejmowej nie było 11 posłów Koalicji Obywatelskiej, 12 polityków Lewicy, 7 posłów z PSL–Kukiz’15 oraz 2 posłów Konfederacji. Gdyby byli, mogliby przegłosować PiS i uniknąć wprowadzenia do porządku obrad tzw. ustawy represyjnej.

Aktualizacja: 20.12.2019 06:05 Publikacja: 19.12.2019 19:38

Zuzanna Dąbrowska: Nawet mi ich nie żal

Foto: Fot. Kancelaria Sejmu/Rafał Zambrzycki

Gdyby choć część posłów opozycji była obecna – ustawa represyjna nie weszłaby pod obrady. Przynajmniej o 10.15 w czwartek.

Rację ma poseł Maciej Gdula (nieobecny na głosowaniu), mówiąc, że PiS i tak dopiąłby swego, bo jak nie o 10.15, to przegłosowałby nowy porządek później, przecież ma w Sejmie niekwestionowaną większość. Nieco tylko opóźniłoby więc to prace nad ustawą, która zdaniem opozycji jest zaprzeczeniem demokracji i początkiem państwa totalitarnego.

Przeczytaj także: Parlamentarny walec znowu ruszył

Poseł Gdula nie ma jednak racji, mówiąc, że „właściwie nic się nie stało”. Bo stało się to, że opozycja się skompromitowała. Nie da się mobilizować oporu społecznego, samemu nie będąc zmobilizowanym. Jak wymagać od świadomych obywateli, by stali na deszczu czy mrozie pod sądami, kiedy nie udaje się zdążyć na głosowania? Nawet jeśli aparat Sejmu podległy obozowi rządzącemu miałby złe zamiary i posłów dezinformował, to ich obowiązkiem w dni posiedzeń jest śledzić wydarzenia w parlamencie, szczególnie że podobno demokracja umiera i trzeba być gotowym na wszystko, w imię szczytnych celów i ideałów.

W końcu posiedzenia Sejmu to teraz raczej rzadka przyjemność i jeśli ktoś ma obowiązki rodzinne, to powinien je przełożyć. Albo zamienić się ze współmałżonkiem czy współmałżonką na dyżur przy dzieciach.

Należy pamiętać, że w dziejach najnowszego polskiego parlamentaryzmu z powodu nieobecności upadały już rządy – tak jak w maju 1993 r. gabinet Hanny Suchockiej. Był to efekt nieobecności posła Zbigniewa Dyki, który według jednej wersji miał „utknąć w toalecie”, a według innej – w windzie.

Najgorsze jest to, że niczego nie nauczyła się dzisiejsza opozycja, nawet po sytuacji z 2012 r., kiedy do postawienia przed Trybunałem Stanu Zbigniewa Ziobry zabrakło zaledwie pięciu głosów. Z PO nie głosowało wtedy dziewięciu posłów, z PSL – siedmiu. Widać historia uczy tylko jednego: że nigdy nikogo niczego nie nauczyła. Szczególnie w polityce.

Gdyby choć część posłów opozycji była obecna – ustawa represyjna nie weszłaby pod obrady. Przynajmniej o 10.15 w czwartek.

Rację ma poseł Maciej Gdula (nieobecny na głosowaniu), mówiąc, że PiS i tak dopiąłby swego, bo jak nie o 10.15, to przegłosowałby nowy porządek później, przecież ma w Sejmie niekwestionowaną większość. Nieco tylko opóźniłoby więc to prace nad ustawą, która zdaniem opozycji jest zaprzeczeniem demokracji i początkiem państwa totalitarnego.

Komentarze
Estera Flieger: Karol Nawrocki, jako kandydat PiS w wyborach prezydenckich, nie daje zwycięstwa KO
Komentarze
Bogusław Chrabota: Jak powinna wyglądać polska strategia migracyjna
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Czy huragan na Florydzie zdecyduje o wyborach w USA?
Komentarze
Tomasz Krzyżak: Jak Kinga Gajewska wydzwaniała do mnie po krytycznym komentarzu
Komentarze
Pyrrusowe zwycięstwo koalicji w sprawie Pauliny Matysiak