Wielka akcja Greenpeace'u z wyświetleniem na kominie Elektrowni Bełchatów twarzy premiera Mateusza Morawieckiego jest tyleż efekciarska, co świadczy o kompletnej bezradności ekologów wobec konserwującego anachroniczny model energetyczny państwa.
Bo podczas gdy tematyka ochrony klimatu staje się na światowej i europejskiej agendzie coraz ważniejsza, polski rząd absolutnie bezkarnie i – co gorsza – bez echa blokuje europejski plan neutralności klimatycznej 2050. Bez echa, bo nikt w tej sprawie nie wychodzi na ulice, nikt nie protestuje, nikt nie mobilizuje opinii publicznej. Opozycja tematu niemal nie zauważa i nawet Robert Biedroń, który w kampanii miał gębę pełną frazesów o zielonej Polsce, przysypia sobie gdzieś wygodnie w Brukseli. I tylko niezłomny Greenpeace wydaje kilkadziesiąt tysięcy złotych na akcję z kominem. Śmieszne to i żałosne.
Akcję Greenpeace'u ośmielę się porównać do incydentu z pomalowaniem twarzy gipsowego Lenina na czerwono w stanie wojennym. Świat od tego aktu bohaterstwa nie wstrzymał oddechu, historia nie zmieniła biegu, ale aktywiści mogli sobie zapisać w kajeciku udaną akcję propagandową. A sprawa jest przecież fundamentalnie ważna. Rząd PiS nie zrobił w ciągu czterech lat nic, by wyrwać nas ze szponów energetyki węglowej. Co więcej, w imię absurdalnego strachu przed górniczymi związkami zawodowymi zgadza się na przepompowywanie grubych milionów dewiz na Ukrainę i do Rosji, bo to one wydobywają węgiel, którym opalamy trujące nas elektrownie. OZE wciąż leżą rozłożone na łopatki, o energetyce jądrowej głównie się gada, a stan naszego klimatu oraz alerty smogowe wołają o pomstę do nieba. I nagle Greenpeace wyskakuje jak królik z kapelusza ze swoim bełchatowskim happeningiem.
Tylko na tyle nas stać? Tylko na tyle stać Greenpeace, który daje rządowi kolejny pretekst, by ten mógł opędzić się frazesem, „że nie może tak być, żeby koszty zmian klimatycznych ponosili najbiedniejsi". A gdzie edukacja? Gdzie permanentne powtarzania prostym ludziom prostych prawd o zagrożeniu klimatycznym? I gdzie opozycja, która rzekomo szuka tematów mobilizujących młodych do głosowania. Tak, jest oczywiste, że dla najmłodszych wyborców kwestie klimatyczne są najważniejsze. Tyle że oni – dopóki ktoś ich tego nie nauczy – o tym nie wiedzą! I bez konsekwentnej, mobilizującej narracji się nie dowiedzą. Zostajemy z tym prostym faktem u progu najważniejszych może wyborów trzydziestolecia jak samotny bełchatowski komin z zawstydzonym obliczem Morawieckiego i stosownym podpisem poniżej. W istocie wstyd.