Ujawnienie szczegółów działalności tak znaczącego agenta Służby Bezpieczeństwa, jakim był Lesław Maleszka, musiało zaszokować wielu ludzi. Nawet zapiekli przeciwnicy lustracji, czyli redaktorzy "Gazety Wyborczej", opowiadają dziś, jak strasznym człowiekiem jest Maleszka i jakie konsekwencje wobec niego należałoby wyciągnąć.
Można tylko się obawiać, czy przypadkiem teraz Lesław Maleszka nie odegra roli kozła ofiarnego – w sensie tradycyjnym – czyli takiego człowieka, który sam jest winny, ale ujawnienie jego występków ma zastąpić ujawnienie win wszystkich innych. Jeśli jednak zdradę Maleszki potraktujemy poważnie, to musimy zdać sobie sprawę, że nie był on jedyny. Że należy on do znaczącej grupy osób – agentów peerelowskich służb specjalnych, którzy w III Rzeczypospolitej nie tylko nie zostali rozliczeni, ale często nawet nie zostali ujawnieni. I wielu z nich robi dziś wielkie kariery. Można się tylko zastanawiać, jakie konsekwencje dla niepodległej Polski ma fakt, że tych ludzi nigdy nie rozliczono.
Jeśli dziś jesteśmy wstrząśnięci postawą Maleszki, to zdajmy sobie sprawę, że takich ludzi jak on było wielu. I że tacy jak Lesław Maleszka pełnią dziś istotne role w polityce, w mediach, w polskiej kulturze. Może więc dobrze by było raz jeszcze zastanowić się nad lustracją. Może warto byłoby odsłonić ich przeszłość, pokazać, kto jeszcze był takim Maleszką. I wyciągnąć z tego konsekwencje.