Analiza systemu partyjnego w naszym kraju dokonana przez byłego ministra kultury sprowokowała mnie do przeprowadzenia własnych badań, całkowicie niezależnych od polityków i naukowych metod. Zacznijmy od największej partii opozycyjnej. To nieprawda, że zaplecze Prawa i Sprawiedliwości o wszystkim dowiaduje się z telewizji, bo z radia. Jednoosobowe kierownictwo najchętniej występuje bowiem w "Sygnałach dnia". Jarosław Kaczyński telewizji nie lubi, a jedną nawet bojkotuje. Gdy już pojawi się na publicznej wizji, tak jak w środowych głównych "Wiadomościach", to oświadcza jedynie, że nic nie powie. A mówi tylko jedno: – Ja nie jestem szefem prezesa NBP.
Choć wyczułem pewien żal w głosie szefa PiS, faktem jest, że wodzem nie jest. Wódz, jak wiadomo, to prezes wszystkich prezesów.
Łatwiej przeanalizować przywódcze talenty jednoosobowego kierownictwa partii rządzącej, gdyż Donald Tusk mówi o swoim sposobie sprawowania władzy dużo i chętnie: – Ktoś w tym zamieszaniu musi się wykazywać zimną głową, zdrowym rozsądkiem i gotowością do kompromisu. Zdarza się, że taką osobą jestem ja.
Przypomniało mi się, że woźny w naszej szkole często mawiał: – Ja, pan dyrektor i rada pedagogiczna ustaliliśmy, że te drzwi będą zamknięte.
Niby decyzja kolektywna, ale wiadomo, kto na pierwszym miejscu.