A nawet im bardziej nic nie robił, tym bardziej był kochany, bo poddani nauczyli się już dawno, że gdy władza coś dla nich robi, to zawsze na tym źle wychodzą, więc władcę nic nierobiącego uznali za miłą odmianę.
Oprócz tego na miłość poddanych wpływał fakt, że jeśli pojawiał się ktokolwiek, czyja popularność mogłaby zagrozić popularności królewicza, zaraz dziwnym losu trafem zaczynał mieć problemy.
Królewicz lubił swą popularność i po całych dniach wpatrywał się w magiczne zwierciadełko pokazujące najnowsze wyniki sondaży. Aż razu pewnego, gdy zadał to samo co zwykle pytanie, zwierciadełko odparło: – Popularny jesteś królewiczu jak gwiazdka na niebie, ale twój minister spraw zagranicznych jest o 11 punktów procentowych bardziej popularny od ciebie.
Królewicz nic na to nie powiedział, bo nie był zawistny, i nic wcale nikomu nie rozkazał ani nawet nie szepnął, ale nazajutrz gruchnęło w królewskich mediach, że minister nielegalnie kupił sobie meble do gabinetu i będzie się musiał z tego tłumaczyć przed damą z królewskiego fraucymeru. Nazajutrz zajrzał królewicz w lusterko, ale ono wciąż swoje, więc królewicz znowu nikomu nic nie powiedział i nagle ministra wezwano do składania zeznań w prokuraturze. Trzeci raz królewicz zajrzał, znowu nic nikomu nie szepnął i dworska gazeta odkryła nagle, że od dawna już przeciw ministrowi toczy się postępowanie za ciężkie przestępstwa jeszcze z czasów poprzedniego króla.
Zwierciadełko, zwierciadełko, zlituj się nad ministrem i obniż mu ratingi, bo biedaka całkiem wykończysz.