Głowa państwa w szalenie wysublimowany sposób dała narodowi do zrozumienia, iż też wie, że co się polepszy, to się po... Ale najważniejszy był apel: "W tej sytuacji należy zapomnieć o uprzedzeniach i politycznych różnicach i starać się wspólnie znaleźć dobre wyjście dla Polski, wyjście z sytuacji". Apel Lecha Kaczyńskiego w sferach rządowych przyniósł natychmiastową pozytywną reakcję. Jak wiadomo, prezydent idealnie wpasował się w "Kropkę nad i", w której gościł Jacek Rostowski. Przed orędziem minister finansów atakował: "Oszczędności pozwalają nam zapewnić wydatki socjalne. To jest coś, czego PiS nie rozumie. Niestety, tak jest, jak ktoś jest finansowym analfabetą".

A po orędziu przytakiwał: "Co do celu jest absolutna zgoda z panem prezydentem. Co do metod się mylimy, no niestety uważam, że nasze metody są lepsze".

Przejęzyczenie ministra finansów może się okazać brzemienne w skutki. Przecież giełdy natychmiast zauważą, że człowiek odpowiedzialny za narodową kasę zamiennie stosuje słowa "różnimy się" i "mylimy się".

Ale najgorsze, że przesłania szefa zupełnie nie wziął sobie do serca jego minister. Prezydent apeluje, żeby zapomnieć o uprzedzeniach i podziałach, a Michał Kamiński wali: "Między PiS a Platformą istnieje przepaść". Minister świadomie pozwolił sobie na taką niesubordynację, bo jak tylko posiądzie wiedzę o tym, kiedy skończy się kryzys, zerwie z dotychczasowym życiem. Jak wyjaśnił chwilę później Anicie Werner: "Przestałbym się zajmować polityką, a kupiłbym sobie wyspę i żył z pieniędzy, które bym zarobił na tej wiedzy". Szkoda byłoby wysłać Kamińskiego na samotną wyspę. Usta głowy państwa to ciągle nieoszlifowany diament, co widać i słychać, gdy mówi: "Powiem szczerze, że z tego, co mi wiadomo, to nie wiem".

Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/lutomski/2009/02/27/brzemienne-przejezyczenie/]blog.rp.pl/lutomski[/link]