[b][link=http://blog.rp.pl/gabryel/2009/09/03/prokuratura-powinien-sie-zajac-prokurator/]skomentuj na blogu[/link][/b]
W połowie 2006 roku właściciele dystrybutora sprzętu komputerowego Bestcom zostali zatrzymani na polecenie wrocławskiej prokuratury. Postawione im zarzuty brzmiały niezwykle groźnie: zorganizowana grupa przestępcza, pranie brudnych pieniędzy. Generująca jeszcze w 2005 roku 200 mln zł obrotu firma upadła, jej majątek został wyprzedany poniżej wartości, a przedsiębiorcy spędzili w areszcie siedem miesięcy. Wolność odzyskali po heroicznej walce stoczonej przez podówczas przyszłą żonę jednego z nich.
Postępowanie przeniesione do poznańskiej prokuratury trwa jednak w najlepsze. A w jego ramach śledczy znów zwrócili się ze swymi wątpliwościami do biegłych. Tym razem, po kilku latach śledztwa, po postawieniu podejrzanym zarzutów i wysłaniu ich na ponad pół roku do aresztu, prokuratura – jak ujawnia "Rzeczpospolita" – zadała biegłym pytania, które w istocie sugerują, że sama wciąż nie ma pojęcia, czy w tym przypadku w ogóle można było mówić o przestępstwie. A przecież wcześniej posłała w związku z tą sprawą ludzi za kratki!
I właśnie między innymi z tego powodu to działania śledczych w tej sprawie zaczynają coraz bardziej pachnieć złamaniem prawa. "Cała sytuacja to przestępcza działalność prokuratury" – tak jej aktywność wobec firmy Bestcom kwituje prof. Antoni Kamiński z Polskiej Akademii Nauk. Suchej nitki nie zostawiają też w tej kwestii na organach ścigania prof. Brunon Hołyst i dr Adam Bodnar z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Gdyby więc rzeczywiście doszło do wszczęcia śledztwa w sprawie śledztwa w sprawie Bestcomu, prokuraturze przyszłoby wyjaśnić nie tylko to, czy prokuratura dopuściła się przestępstwa, ale też – jeśli tak w swym postępowaniu rozstrzygnęłaby – musiałaby ustalić, dlaczego do tego doszło. Wskutek zwykłej niewiedzy śledczych czy też na przykład wskutek uczestniczenia w zorganizowanej grupie przestępczej wespół z konkurentami Bestcomu?