Grzechem Janeckiego było opublikowaniu w "Fakcie", przed wyborami, artykułu na temat "pięciu powodów, dla których wygrać powinien prezes PiS". Dużo gwałtowniejsze artykuły i wypowiedzi atakujące Jarosława Kaczyńskiego i biorące stronę Bronisława Komorowskiego ze strony pracowników i współpracowników TVP, np. Tomasza Lisa czy Jacka Żakowskiego, nie zostały zauważone przez zarząd. Popieranie rządzącej partii i jej kandydatów jest przecież miarą bezstronności.
W tym kontekście interpretować należy sformułowanie Krzysztofa Lufta, działacza PO, jednego z kreatorów kampanii prezydenckiej Bronisława Komorowskiego, naznaczonego przez niego na bezstronnego członka Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, która odpolityczni wreszcie polskie media. Powiedział on, co będzie decydowało o wyborze władz TVP: "Jeśli ktoś był awanturnikiem politycznym, to raczej nie powinien trafić do władz mediów publicznych. Nie chcemy powtórki z ostatnich lat, kiedy media i ich szefowie angażowali się bezpośrednio w działalność polityczną. I nie chodzi o to, by eliminować każdego, kto ma jakieś poglądy polityczne, (bo każdy je ma), ale by nie przekładały się one na kierowanie publicznymi mediami (…). Mnie się przede wszystkim nie podoba to, co się działo w ostatnich latach. A teraz KRRiT jest od tego, by powołać nowe władze i zrobić to w sposób, który zdejmie z mediów publicznych pęd do politycznego serwilizmu".
Okazuje się, że nie prezesura Roberta Kwiatkowskiego, kiedy to TVP była instrumentem propagandowym SLD, jest negatywnym odniesieniem dla Lufta, ale lata ostatnie. To wówczas pojawili się w TVP "awanturnicy polityczni", którzy dziwnym trafem okazali się także "serwilistami".
Wprawdzie serwilizm jest zaprzeczeniem awanturnictwa, ale nie wymagajmy za wiele od nowych, jakże bezstronnych i zupełnie nie serwislistycznych członków KRRiTV. Serwilizmem okazuje się krytyka rządzącej i popieranej przez polski establishment partii. Zaiste, trzeba wycofać istniejące słowniki, aby wprowadzić ten, który obowiązuje już w III RP.
Podobnie brzmią wypowiedzi innego członka KRRiTV z ramienia prezydenta Komorowskiego, Jana Dworaka. Słynąca z bezstronności Agnieszka Kublik (w efekcie procesu sądowego przepraszała mnie ostatnio wraz z redakcją "Gazety Wyborczej" za insynuacje) powołuje się na Ireneusza Krzemińskiego, propagandzistę PO z profesorskim tytułem, który uznał PiS za sektę. Dworak zgadza się: "Polacy — nie tylko zresztą — uciekają od swoich problemów do sekciarskich zachowań, które dają im złudne poczucie bezpieczeństwa i posiadania prawdy. Z tym trzeba walczyć, bo to bardzo utrudnia rozwój społeczny. W mediach musi istnieć niczym nieograniczona sfera wolności wypowiedzi. Dziennikarska dociekliwość, obiektywizm muszą obnażać takie zjawiska".