Na piątej stronie papierowej „Rz" publikujemy dziś oświadczenie, którego zamieszczenie nakazał nam Sąd Najwyższy. Towarzyszący mu werdykt sądu zawiera pogląd, który kwestionuje jedną z ważnych reguł, jakimi rządzi się wolna prasa, co w istocie – gdyby się on upowszechnił – może doprowadzić do ograniczenia zakresu wolności słowa w Polsce. Dlatego nie sposób się do niego nie odnieść.
Sprawa dotyczy tekstu pt. „Pułkownik oskarża resort obrony" z 7 lipca 2008 roku, w którym autorka, powołując się m.in. na relacje byłego szefa obsługi prawnej MON płk. rezerwy Artura Busza, wskazała, że w resorcie tym dochodziło do „łamania i obchodzenia prawa, lekceważenia procedur".
W 2009 roku sąd okręgowy oddalił powództwo pełnomocników MON, uznając żądanie ochrony dóbr osobistych za nieuzasadnione. Sąd dowodził wówczas, że MON jest istotnym resortem dla funkcjonowania kraju i w związku z tym dziennikarz ma prawo do informowania o stanie faktycznym. Tym samym nie podważył opisywanych przez nas faktów.
Sąd apelacyjny również nie zarzucił „Rz" kłamstwa. Zmienił jednak wyrok sądu I instancji, uznając, że podane przez nas informacje naruszają dobra osobiste ministra. Zdaniem SA zamieszczenie przez „Rz" opinii dwóch ekspertów komentujących bałagan prawny w MON nie było dowodem dochowania przez autorkę tekstu należytej staranności dziennikarskiej i stanowiło naruszenie art. 12 prawa prasowego. Ponadto zarzuty wobec szefa MON wydrukowano wytłuszczoną czcionką.
Zdanie sądu apelacyjnego niedawno podzielił Sąd Najwyższy, nakazując opublikowanie przeprosin. SN odniósł się przede wszystkim do zasady dziennikarskiej rzetelności, uznając, że uzyskanie od prawników przez telefon komentarza do sprawy nie jest wystarczającym spełnieniem tego wymogu. Nierzetelne było również zdaniem SN uzyskanie komentarza do sprawy rzecznika prasowego MON przez telefon dzień przed publikacją tekstu. Choć wypowiedź rzecznika została w tekście zamieszczona, SN uznał, że nie jest to wystarczające, by uznać, że rygory dziennikarskiej rzetelności zostały zachowane.