Reklama

Polski parlamentaryzm w Strasburgu

Opozycja powinna krytykować premiera. Ale czy warto to robić w każdych okolicznościach?

Aktualizacja: 06.07.2011 17:12 Publikacja: 06.07.2011 17:09

Po środowej debacie w Parlamencie Europejskiem nie sposób oprzeć się wrażeniu, że w pewnym sensie Donald Tusk padł ofiarą własnej dotychczasowej taktyki politycznej. Dotąd jego wystąpienia w polskim sejmie, czy o sytuacji gospodarczej, czy o sprawach zagranicznych, zamiast stawać się prezentacją osiągnięć czy planów rządu zmieniały się w mniej lub bardziej ukryte polemiki z opozycją. I choć środowe wystąpienie polskiego premiera odnosiło się wyłącznie do spraw europejskich, opozycja skorzystała z okazji, by w PE do tego, by powalczyć z premierem. Kto sieje wiatr ten zbiera burzę.

Oczywiście Parlament Europejski jest instytucją demokratyczną i każdy deputowany może zapisać się do głosu i powiedzieć, co mu leży na sercu. Oczywiście też prawem opozycji jest krytykowanie premiera. Gdy Węgry przejmowały prezydencję w UE w styczniu tego roku, po wystąpieniu Wiktora Orbana również rozpętała się burza. Krytykowali go deputowani z różnych krajów, suchej nitki nie zostawili na nim również węgierska lewica. Krajowe spory w Parlamencie Europejskim nie są niczym nowym ani zdumiewającym.

Warto jednak postawić pytanie, czy robienie tego w dniu prezentacji zadań polskiej prezydencji w UE jest najlepszym terminem, by to robić.

Po pierwsze prezydencję sprawuje Polska, nie Platforma Obywatelska. Jeśli opozycja chce dbać o interesy Polski, powinna wspierać polską prezydencję, nie zaś szukać każdej okazji, by dopiec premierowi. Opozycja powinna recenzować rząd, patrzeć mu na ręce i krytykować. Może i powinna utrudniać mu pracę, gdy uważa, że działa na szkodę kraju.

Kłopot w tym, że wystąpienie raczej Polsce nie szkodziło. Przeciwnie, prezentacja Tuska była merytoryczna. Jego wystąpienie była w większej mierze wyznaniem wiary w sens integracji, niż planem polskiej prezydencji. Szef rządu skupił się na najważniejszych problemach Unii Europejskiej, które doprowadziły ją do obecnego kryzysu.

Reklama
Reklama

Unia Europejska jest szansą dla Europy ale przede wszystkim dla Polski. Jest produktem strasznych doświadczeń XX wieku, ale też tego co w europejskiej tradycji najważniejsze: wolności jednostki i solidarności - mówił Tusk.

"Można krytykować ten czy inny aspekt Europy. Europy jako instytucji. Ale nikt na tej sali nie kwestionuje sensu wolności, praw człowieka, demokracji, wolności słowa, wyznania, a zauważmy, że to jest to miejsce na Ziemi, gdzie nawet jak nie wszystko nam dobrze wychodzi, to te podstawowe wartości, co, do których zgadzamy się wszyscy są najlepiej chronione na świecie" - podkreślał premier.

W chwili, gdy Unia przeżywa kryzys - nie tylko ekonomiczny - polski głos wiary w podstawowe zasady UE takie jak wspólny i wolny rynek, swoboda przemieszczania i otwartość granic oraz europejską solidarność brzmi szczerze i jest receptą na europejskie bolączki.

Pytanie, czy polski głos będzie tylko powtórzeniem europejskich sloganów, czy też nasz kraj weźmie aktywny udział w pracach nad zwalczaniem problemów i wyznaczaniem nowych kierunków, w jakich pójdzie Unia. To pokaże, czy będzie to prezydencja ambitna, czy "płynąca z głównym nurtem".

Po środowej debacie w Parlamencie Europejskiem nie sposób oprzeć się wrażeniu, że w pewnym sensie Donald Tusk padł ofiarą własnej dotychczasowej taktyki politycznej. Dotąd jego wystąpienia w polskim sejmie, czy o sytuacji gospodarczej, czy o sprawach zagranicznych, zamiast stawać się prezentacją osiągnięć czy planów rządu zmieniały się w mniej lub bardziej ukryte polemiki z opozycją. I choć środowe wystąpienie polskiego premiera odnosiło się wyłącznie do spraw europejskich, opozycja skorzystała z okazji, by w PE do tego, by powalczyć z premierem. Kto sieje wiatr ten zbiera burzę.

Pozostało jeszcze 81% artykułu
Reklama
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Nie będzie wojny handlowej z Ameryką
Komentarze
Michał Płociński: Zamach stanu i sfałszowane wybory, czyli rekonstrukcja rządu przegrywa ze spiskami
Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: Po co te dziwne aluzje, pośle Ćwik? Czy wracają czasy rechoczących wujków?
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Rekonstrukcja, czyli Donald Tusk idzie na wojnę
Komentarze
Rusłan Szoszyn: 40 minut udawania w Stambule. Dlaczego Władimir Putin nie spieszy się z końcem wojny?
Reklama
Reklama