Taki przykład: są ludzie, którzy mówią o sobie, że są dziennikarzami, pracują w firmach, które wyglądają jak redakcje, wytwarzają produkty, który zewnętrznie wyglądają jak gazeta, Układają zbiory zdań mające pozór dziennikarskiego artykułu. Zewnętrznie wszystko podobne, wewnętrznie kompletnie na opak. Pseudomorfoza. Tak jak ostatnio czeska wódka. Niby opakowanie to samo, smak i zapach jakby też, a efekt spożycia wiadomy.
Np. w gazecie, której nie jest wszystko jedno jest pewne indywiduum, - nazwiska nie pomnę, bo zresztą nie jest to istotna wiedza - które raczy nieszczęsnych czytelników owego biuletynu tekstami sprawiającymi wrażenie dziennikarskiej roboty.
Czasem lepiej ją podrabia - jak np. Chińczycy jakiegoś lujawitona, czasem gorzej. Wiadomo, że nie da się utrzymać jakości, gdy korporacja stawia na masową produkcję. Warto wtedy wziąć na warsztat ów wyrób dziennikarskopodobny, aby ukazać szkodliwość używania podróbek zamiast produktów markowych.
Owo indywiduum - w tym przypadku płeć, jak i inne cechy osobnicze, nie jest ważna - wyprodukowało tekst pt. "Poseł PiS zbiera skargi na MSZ". O czym to jest? A no o tym, że niejaki Adam Lipiński, szef sejmowej komisji spraw zagranicznych puścił ankietę do organizacji polonijnych, czy aby nie czują się poszkodowane po ostatnich zmianach zasad ich finansowania przez państwo polskie. Jego grzech jest tym większy, że nie zapytał innych członków prezydium komisji. Czyli otarł się - chyba - o delikt konstytucyjny.
"Ma to związek z krytykowaną przez PiS reformą zasad rozdziału pieniędzy dla organizacji polonijnych. Pieniądze - kilkadziesiąt milionów złotych rocznie - są przeznaczone m.in. na remonty polskich szkół, organizacje polonijne, kolonie dla dzieci. Do zeszłego roku decydował o ich podziale Senat. Teraz pomocą zawiaduje przede wszystkim MSZ" - pisze wspomniany pracownik rzeczonej korporacji.