I będzie to wielka szkoda dla Unii, Europejczyków i Polaków, nie mówiąc o Czechach. Konserwatyści czescy, a ściśle ich liderzy, sami jednak tego piwa nawarzyli i nie bacząc na konserwanty, muszą je teraz wypić.
Żadnej partii nie przysporzyłaby głosów wyborczych afera, w której zamówienia publiczne, atrakcyjny majątek państwowy i lukratywne stanowiska dzielą politycy z domniemanymi kochankami, a w tle są jeszcze generałowie wywiadu. Tym bardziej partii konserwatywnej.
ODS odgrywała dotychczas ważną rolę w UE nie dlatego, że konserwatyści czescy mieli wiele głosów w Parlamencie Europejskim (mają 9 na 754), i nie dlatego, że Czechy są graczem pierwszoplanowym we wspólnocie, bo nie są. ODS była ważna dla debaty ideologicznej w Unii.
Bez czeskich konserwatystów i wywodzącego się z tej partii byłego już prezydenta Vaclava Klausa niektóre tematy nie podlegałyby w UE żadnej dyskusji. Bez nich nikt poza żyjącymi na wyspie Brytyjczykami nie sprzeciwiałby się paktowi fiskalnemu, czyli kontrolowaniu budżetów narodowych przez Brukselę.
Inne debaty, jak ta dotycząca zmian klimatycznych czy Karty praw podstawowych, nie miałyby barwy, smaku, pieprzu.