To dobrze wyważona decyzja. Nie tylko dlatego, że Maria Corina Machado, jak nagradzani wcześniej przywódcy pokojowych ruchów demokratycznych i wolnościowych, spełnia warunki Pokojowego Nobla. I nie tylko dlatego, że jest ona, jak głosi uzasadnienie Norweskiego Komitetu Noblowskiego, niestrudzoną promotorką „demokratycznych praw dla Wenezuelczyków”, walczącą o „sprawiedliwą i pokojową transformację od dyktatury do demokracji”. A Wenezuela jest jednym z najważniejszych miejsc na świecie, gdzie taka walka się toczy i – na dodatek – nie wydaje się skazana na porażkę.
Jaką rolę odgrywa Wenezuela w opowieści Donalda Trumpa o świecie
W tej decyzji czuć też troskę o to, by gniew najpotężniejszego przywódcy świata nie eksplodował. Daje nawet Donaldowi Trumpowi szansę na to, by z radością pogratulował laureatce, Marii Corinie Machado, przywódczyni pokojowego oporu wobec wenezuelskiego reżimu, czy jak sugeruje Komitet Noblowski – wobec dyktatury Nicolása Maduro.
Czytaj więcej
Prezydent USA sugerował, że już w to nie wierzy. Ale czy należy mu wierzyć? Zwłaszcza że 33 godzi...
Maduro jest bowiem jednym z najważniejszych negatywnych bohaterów Trumpowej opowieści o świecie: sprowadza na Amerykę nieszczęścia – organizuje przemyt narkotyków, a z jego kraju napływają do USA niechciani migranci. Maduro w oczach amerykańskich władz urósł do roli latynoskiego Osamy bin Ladena, za jego schwytanie można od sierpnia tego roku dostać 50 mln dolarów od amerykańskiego Departamentu Stanu (według opisu to piwnooki brunet, 6 stóp i 3 cale wzrostu, czyli 190 cm, nieznanej wagi). Walka z wielkim zagrożeniem, które w Wenezueli dostrzegły Stany Zjednoczone, już objęła łodzie topione na morzu. A w kolejce możliwości czeka uderzenie militarne w reżim.