Panie premierze Morawiecki: mamy rok 2018, a nie 1989

Gdyby Napoleon wiedział, że feldmarszałek Gebhard Leberecht von Blücher dotrze na pole bitwy pod Waterloo przed wojskami gen. Emmanuela de Grouchy’ego, być może losy świata potoczyłyby się inaczej. Ale aby Napoleon mógł to wiedzieć, musiałby zawczasu znać historię, którą wówczas tworzył.

Aktualizacja: 06.06.2018 12:45 Publikacja: 06.06.2018 12:37

Panie premierze Morawiecki: mamy rok 2018, a nie 1989

Foto: Fotorzepa, Tomasz Jodłowski

Premier Mateusz Morawiecki ostentacyjnie dystansując się od 4 czerwca 1989 roku i sprowadzając tamte wydarzenia do „zbojkotowanych przez wielu Polaków wyborów”, zachowuje się tak, jak zachowywałby się Francuz, który uznałby, że Napoleon powinien był wiedzieć, gdzie znajdują się Blucher i Grouchy. A skoro tego nie wiedział, to należy prychnąć z dezaprobatą pomstując na krótkowzroczność cesarza i uznać, że historia Francji powinna była potoczyć się zupełnie inaczej. Problem w tym, że przegrane bitwy łatwo jest wygrywać dopiero z perspektywy lat, znając dokładnie ich przebieg. Tak samo jak łatwo jest po latach podejmować na nowo decyzje polityczne, które kiedyś zostały podjęte, wiedząc dobrze co przyniosła przyszłość.

W wyborach z 4 czerwca 1989 roku wzięło udział 62 proc. uprawnionych. Ci, którzy skandowali w tamtym czasie, że „z komuną układy są dowodem zdrady” byli w mniejszości. Obecnie o takiej frekwencji wyborczej możemy jedynie marzyć – w 2015 roku posłów i senatorów wybierało niespełna 51 proc. uprawnionych. Jakoś jednak nie słychać z ust premiera, aby ten ubolewał, że wybory z 2015 roku zostały „zbojkotowane przez wielu Polaków”.

Przeczytaj też » Chrabota: Gdzie 4 czerwca 1989 był Mateusz Morawiecki

Prawda o wyborach z 1989 roku jest taka, że były one dla antykomunistycznej opozycji (w której przecież działali wówczas bracia Kaczyńscy) wielką niewiadomą. Równie dobrze mogły one przynieść wolność, jak i kolejny stan wojenny. Strona solidarnościowa musiała obawiać się, że licytując za wysoko straci wszystko – bo już raz, w 1981 roku, tak się stało. Sam fakt, że wciąż mający w ręku aparat przemocy komuniści zgodzili się na jakąś formę wolnych wyborów w tamtym czasie dla wielu musiał wydawać się planem maksimum. ZSRR rozpadnie się dopiero za dwa lata, Polskę w 1989 roku wciąż otaczały demokracje ludowe, które w przeszłości nie miały oporów przyjść z bratnią pomocą Czechom, gdy tym zamarzyła się zaledwie namiastka wolności. Oczywiście można było zagrać va banque – ba, prawdopodobnie takie zagranie mogłoby zakończyć się sukcesem, bo komunizm walił się już pod własnym ciężarem. Ale to wiemy w 2018 roku. W czasach, gdy już nie grozi nam „bratnia pomoc”, rozlew krwi na ulicach polskich miast czy widmo wojny domowej, możemy dowolnie podbijać stawkę. Ale to już było – i się nie powtórzy. Nie zmienimy przeszłości.

A skoro jej nie zmienimy nauczmy się ją szanować. Wybory z 4 czerwca 1989 roku były pierwszym krokiem do wolności – tej wolności, dzięki której Polacy w 2015 roku mogli oddać stery władzy w ręce PiS-owi. Premier Morawiecki powinien pamiętać, że stoi na czele III RP – państwa, które narodziło się po 1989 roku. Że nie jest doskonała? Że chce ją zmieniać? W porządku. Ale szacunek dla tych, dzięki którym może to robić, należy zachować. A Morawiecki może być premierem nie tylko dzięki Jarosławowi Kaczyńskiemu, ale również dzięki Lechowi Wałęsie i Solidarności.

Myślenie ahistoryczne zawsze jest kuszące. Pozwala besztać Napoleona jak uczniaka, pozwala kpić z Wałęsy czy Tadeusza Mazowieckiego, pozwala poczuć się geniuszem, który wyszedłby zwycięsko z wszystkich rozstrzygniętych już wojen. Zamiast jednak rozgrywać w głowie na powrót rok 1989 wróćmy do 2018 roku. Spróbujmy wygrać to, co przed nami. Bo to z tego, a nie z pisania historii na nowo, powinno rozliczać się rządzących.

Komentarze
Jan Zielonka: Wirus megalomanii
Komentarze
Jarosław Kuisz: Polska. Kraj jak z „Żartu” Milana Kundery
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Co afera mieszkaniowa mówi nam o Karolu Nawrockim?
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Czy Friedrich Merz będzie ukochanym kanclerzem Polaków?
Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: Jak sztuczna inteligencja zmienia egzamin maturalny?
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku