Jaruzelski i wszystko jasne

Swego czasu pisałem tu dość obszernie o jednym z bezczelnych łgarstw Jaruzelskiego w programie Tomasza Lisa ? zupełnie niezgodnej z historyczną prawdą wizji masakry na wybrzeżu w grudniu1970.

Aktualizacja: 24.03.2010 22:11 Publikacja: 24.03.2010 22:05

Były gensek, wówczas Minister Obrony Narodowej, tłumaczył, że trzeba było otworzyć ogień, bo ludzie wyszli na ulicę, palili i niszczyli, atakowali siły porządkowe, no, słowem, w każdym kraju władze w takiej sytuacji kazałyby użyć środków przymusu do strzelania ostrą amunicją włącznie.

[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2010/03/24/jaruzelski-i-wszystko-jasne/]skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]

Prawda ? przypominam króciutko ? była zupełnie inna. W środę 16 grudnia 1970 roku sytuacja wydawała się już opanowana. Towarzysz Kociołek zaapelował do stoczniowców o powrót do pracy i apel ten spotkał się z życzliwą odpowiedzią. Następnego dnia, 17 grudnia (tzw. „Czarny czwartek”) pojechali oni normalnie na poranną zmianę. I wpadli w pułapkę: bramy stoczni obstawiali podwładni Jaruzelskiego, którym wydano rozkaz nie wpuścić robotników do zakładu. Kolejne pociągi wyładowywały na stacji pracowników, którzy (starczy spojrzeć na mapę) nie mieli żadnej drogi ucieczki, siłą rzeczy napierali, popychani przez kolejnych przybyłych, na wojskowy kordon. Ze skutkiem łatwym do przewidzenia.

Strzelano więc wcale nie do uczestników zamieszek, podpalających komisariaty czy rzucających kamieniami w milicję, ale do spokojnych ludzi, którzy szli do pracy. Wiele przesłanek od dawna już znanych wskazuje, że ukartowano to z zimną krwią, aby sprowokować zamieszki, które faktycznie wybuchły ? później, w reakcji na opisaną zbrodnię.

Właśnie sięgnąłem ? z pewnym opóźnieniem ? po najnowszy Biuletyn IPN. A tam, od razu, bo na stronie 2. znalazłem informację znaną być może fachowcom ? ale dla mnie będącą rzeczą nową. Mówi profesor Jerzy Eisler: „Jeśli wierzyć kierownikowi sektora polskiego w KC KPZS, Piotrowi Kostikowowi, już 16 grudnia, w środę, czyli jeszcze przed masakrą w Gdyni i przed najbardziej gwałtownymi walkami ulicznymi w Szczecinie, na posiedzeniu Biura Politycznego KPZS w Moskwie Leonid Breżniew postawił kwestię sukcesji władzy w Warszawie i powiedział, że najlepszym kandydatem jest Gierek. Propozycję przyjęto przez aklamację…”

Ciekawe, prawda? W bratniej Polsce właśnie opanowano sytuację, więc, na logikę, sowieckie politbiuro powinno wysyłać do Gomułki depeszę gratulacyjną. Tymczasem, wręcz przeciwnie, podejmuje ono decyzję, kto skompromitowanego „Wiesława” zastąpi. Prorocy jacyś? W Polsce Kociołek dopiero co wygłosił swoje przemówienie wzywające do powrotu do pracy, wojsko bodaj jeszcze nie dostało rozkazu, by strzelać do próbujących się dostać do stoczni, a na Kremlu Breżniew już wie, że dojdzie do masakry, po której trzeba będzie wymienić bratniego genseka, więc stawia tę kwestię na plenum!

Ilu jeszcze podobnych faktów trzeba, by powiedzieć to, czego nie miał odwagi powiedzieć polski sąd, uciekając w bezsensowne przesłuchiwanie tysiąca nie mogących niczego wiedzieć świadków, a potem w ciągnące się ponad rok zwolnienie lekarskie sędziego ? to, że jednoczesne wydanie apelu o powrót do pracy i rozkazu strzelania do tych, którzy go posłuchają, nie było skutkiem bałaganu, tylko z premedytacją popełnioną zbrodnią, mającą na czele sprowokowanie zamieszek i odsunięcie Gomułki na rzecz Gierka?

Oczywiście, już słyszę, co mają do powiedzenia obrońcy Jaruzelskiego i on sam. Że nie ma żadnego dokumentu z jego podpisem. Że nie ma dowodu, iż za masakrą stał inspirowany przez sowietów spisek, a jeśli stał, to nie ma dowodu, że Jaruzelski o nim wiedział, a w ogóle to „my nie wierzymy sowieckim generałom”. Jasne, Breżniew miał po prostu przebłysk jasnowidzenia, a Jaruzelski, który do spisku nie należał, nie tylko zachował po udanym puczu wpływy, ale nawet je poważnie zwiększył, bo doceniano jego fachowość i patriotyzm ? bardzo to się wszystko trzyma, par excellence, kupy.

I dlatego właśnie rządzący establishment z taką determinacją stara się skończyć z IPN-em. Już, szybko, choćby i całkiem na rympał, bo cholera wie, co jeszcze wyciągną i opublikują. Mniejsza o Jaruzelskiego i Grudzień’70. Są obszary, gdzie ujawnienie prawdy może być dla legitymizacji establishmentu, jego historycznego prawa do władzy i „rządu dusz” znacznie groźniejsze.

Były gensek, wówczas Minister Obrony Narodowej, tłumaczył, że trzeba było otworzyć ogień, bo ludzie wyszli na ulicę, palili i niszczyli, atakowali siły porządkowe, no, słowem, w każdym kraju władze w takiej sytuacji kazałyby użyć środków przymusu do strzelania ostrą amunicją włącznie.

[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2010/03/24/jaruzelski-i-wszystko-jasne/]skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]

Pozostało 90% artykułu
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Emmanuel Macron wskazuje nowego premiera Francji. I zarazem traci inicjatywę
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rafał, pardon maj frencz!
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rok rządu Tuska. Normalność spowszedniała, polaryzacja największym wyzwaniem
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Rok rządów Tuska na 3+. Dlaczego nie jest lepiej?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Komentarze
Bogusław Chrabota: O dotacji dla PiS rozstrzygną nie sędziowie SN, a polityka