Wałęsa nie obalił komunizmu – upadek ZSRR był procesem tak złożonym, że nawet ani Reagan, ani Jan Paweł II nie mogliby tego o sobie powiedzieć. Ale bez wątpienia to Wałęsa był człowiekiem, który zdecydował, że upadek komunizmu przebiegł w Polsce w taki, a nie inny sposób, i dał takie, a nie inne skutki. Nie żadna "Solidarność", jak się potocznie mówi, przejęła władzę w 1989 roku, ale Komitet Obywatelski przy jej Przewodniczącym. To Wałęsa, niekwestionowany Wódz, jednoosobowo decydował, kto zostanie posłem, a kto premierem i na jakich warunkach odejdą generałowie. Dopóki nie wyłamała się z posłuszeństwa wobec niego grupa Geremka i Kuronia, sprawował władzę dyktatorską, a i potem miał na bieg spraw przemożny wpływ.
Aby te zasługi Wałęsy dla III RP należycie docenić, najlepiej zadać sobie proste pytanie: kto na transformacji ustrojowej zyskał? Ludzie tacy jak Anna Walentynowicz czy tacy jak Edwin Myszk? Ludzie prawi, pobożni, którzy jak bezimienne mrówki nieśli na sobie codzienny ciężar uosabianego przez Wałęsę oporu przeciwko komunizmowi, czy karierowicze, krętacze i gnidy, na których komunizm się opierał? Rzetelni pracownicy czy kombinatorzy? Uczciwi przedsiębiorcy czy cyniczni cwaniacy z nomenklaturowymi i ubeckimi rodowodami, zbijający fortuny na rozkradaniu majątku publicznego i na oszukiwaniu "leszczy"?
Odpowiedź jest przecież tak oczywista, że aż szkoda gadać.
Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2008/06/29/w-kwestii-zaslug/]blog.rp.pl/ziemkiewicz[/mail]