Wstrząsająca wiadomość z Pakistanu rodzi pytania natury politycznej. Na to związane z naszym zaangażowaniem w Afganistanie odpowiedzieć dosyć łatwo. Pakistańscy talibowie porywają nie tylko obywateli państw, które walczą z innymi talibami w sąsiednim kraju. Poza tym trudno sobie wyobrazić, by Polska wycofała się z najważniejszej operacji NATO, w której biorą udział ręka w rękę Amerykanie, Niemcy i Francuzi.
Niezwykle trudno natomiast odpowiedzieć rzetelnie na pytanie, czy polskie władze mogły zrobić więcej dla ocalenia pracownika Geofizyki? Żaden dziennikarz nie wie, ile w tej sprawie naprawdę zrobiono. Nie wiadomo przede wszystkim, do jakich działań udało się skłonić władze pakistańskie.
Poza tym trzeba pamiętać, że z uwalnianiem swoich rodaków z rąk talibów nie radzą sobie najpoważniejsi gracze geopolityczni. Nie udaje się to najbardziej wpływowym i doświadczonym Amerykanom. Nie udaje się Chińczykom, bliskim sojusznikom Pakistańczyków, na dodatek niekojarzącym się fundamentalistom islamskim ze „złym Zachodem”. Nie radzą sobie nawet wpływowi w regionie Irańczycy ani Afgańczycy.
Czy ma sobie coś do zarzucenia premier Donald Tusk, który kilkanaście godzin przed oświadczeniem talibów o egzekucji Polaka powiedział, że polski rząd nie płaci nikomu okupów? Pewnie lepiej by było, gdyby tego nie powiedział, bo z dzisiejszego punktu widzenia brzmi to jak pogodzenie się ze śmiercią uprowadzonego. Ale z drugiej strony wątpliwe, by pakistańscy talibowie o tej deklaracji usłyszeli. A nawet jeżeli tak, to przecież nie podejmują decyzji na podstawie publicznych wypowiedzi dla polskich dziennikarzy. Doskonale wiedzą, że o okupach mówi się nieoficjalnie.
Z politycznym osądem tej sprawy lepiej więc poczekać do czasu, aż nasze władze pokażą opinii publicznej, co zrobiły, by doprowadzić do uwolnienia porwanego cztery miesiące temu inżyniera.