[b][link=http://blog.rp.pl/wildstein/2009/03/04/na-budzetowym-froncie/]skomentuj na blogu[/link][/b]
W MSWiA już po dwóch dniach zbliżyły się do planowanych wyników, ale wicepremier Schetyna obiecuje w ciągu następnych dwóch dni przekroczenie planu o 27 proc. A to dopiero początek.
Najbardziej zaciekła walka o oszczędności toczyła się, co oczywiste, w MON. - Twardy zawodnik - tak określił ministra Klicha premier Tusk, z pola walki z osmalonym czołem zdając sprawozdanie przejętym dziennikarzom.
Jeśli w parę dni uda się zaoszczędzić na funkcjonowaniu administracji centralnej ileś miliardów złotych, to może oznaczać, że albo wyrzucano tam pieniądze w błoto, albo że istotnie osłabia się funkcjonowanie państwa – przychodziło mi do głowy - ale porwani gorączką walki sprawozdawcy takich trywialnych pytań nie zadawali. Tak jak pytania o wyrzucenie do kosza przez rząd Tuska przygotowanego już projektu budżetu celowego, który jednoznacznie określałby, na co idą nasze pieniądze.
Walka się skończyła, rząd ogłosił kolejne zwycięstwo, sprawozdawcy odetchnęli. Tylko ciągle nie wiemy, co z budżetem państwa. Zgodnie z założeniami ministra finansów wzrost PKB w 2009 miał wynosić 3,7 proc. Analitycy narzekali na nierealność tych założeń, ale raczej cicho, bo wiadomo było, że kto mówi o kryzysie gospodarczym, jest łajdakiem - jak ustalił już w październiku 2008 roku Władysław Bartoszewski. Dziś o kryzysie rząd mówi bez przerwy, minister Sławomir Nowak rozważa nawet bankructwo państwa i wiadomo, że minister deklarował wzrost PKB ku pokrzepieniu serc Polaków. Zmiana szacownego PKB zmienia także inne parametry budżetu.