Były prezydent najwyraźniej zapomniał, że w każdym demokratycznym kraju powstają biografie znanych polityków. Czasem są to książki dobre, czasem złe, niekiedy mądre, a niekiedy niemądre, raz lizusowskie, innym razem niechętne opisywanej osobie. Jednak im większą rolę odgrywał polityk w życiu publicznym, tym bardziej oczekiwać można od niego wyważonej reakcji na książkę na jego temat. Po prostu – wielcy ludzie muszą znosić zainteresowanie swoim życiem jako cenę sławy i kariery.
Książka Pawła Zyzaka była na łamach "Rzeczpospolitej" oceniana już parokrotnie. Jedni autorzy recenzji traktowali ją bardzo surowo, wytykając poważne mankamenty, inni zauważali, że obok wad ma także pewne zalety.
Zarówno owe wady, jak i zalety powinny być zaliczone na konto autora oraz prywatnego wydawcy tej książki. Trudno zrozumieć, dlaczego miałyby – jak chcą niektórzy – obciążać IPN, w którym Paweł Zyzak jest zatrudniony jako archiwista. Nie sposób pozbyć się wrażenia, że to tylko okazja, aby kolejny raz zaatakować tę instytucję.
Donald Tusk powiedział: – Chcę zaapelować do pracowników IPN i historyków, aby nie nadużywali środków publicznych, bo nie będą mogli ich w przyszłości używać.
Rodzi się kilka pytań. Po pierwsze: czy premier nie wie, że książka Zyzaka powstała i została wydana poza IPN? Czyżby współpracownicy Tuska wprowadzili go w błąd?