Samozwańczy strażnik pamięci

Działanie podwładnej Donalda Tuska trzeba nazwać po imieniu. Decyzja minister Barbary Kudryckiej o przeprowadzeniu kontroli na Uniwersytecie Jagiellońskim mającej sprawdzić okoliczności przyznania tytułu magistra Pawłowi Zyzakowi, autorowi książki "Lech Wałęsa. Idea i historia", to skandal. Można ją uznać za próbę ukarania UJ za to, że nadał tytuł magisterski autorowi publikacji, która nie podoba się premierowi.

Aktualizacja: 03.04.2009 07:14 Publikacja: 02.04.2009 21:50

Po bulwersujących pogróżkach wobec IPN tym razem naciskom rządu może zostać poddany uniwersytet. Nawet w czasach PRL władze starały się udawać, że szkoły wyższe nie podlegają ich bezpośredniej kontroli – u schyłku lat 80. milicja na teren uczelni wstępu nie miała. Wypada więc raz jeszcze wyraźnie powtórzyć: środowisko naukowe ma prawo do dyskusji nad pracą Zyzaka. Ale politykom od tego wara.

Premier Tusk zapowiedział także, że w sobotę wyrazi stanowisko na temat przyszłości IPN oraz tych środowisk, których działania "podważają polskie interesy".

Należałoby przestrzec pana premiera przed samozwańczym mianowaniem się naczelnym strażnikiem polskiego interesu historycznego. Zbyt często bowiem ta misja bywa utożsamiana z żądaniami Lecha Wałęsy, aby jedyną wersją jego biografii była ta, którą tworzy instytut jego imienia. Taki "immunitet historyczny" kłóci się ze standardami demokratycznego państwa oraz wolności słowa.

Czyżbyśmy więc byli świadkami próby ustanowienia czegoś na kształt przedwojennej ustawy o obronie czci Józefa Piłsudskiego? Wtedy za krytykę Marszałka groziło więzienie. Trudno oprzeć się wrażeniu, że dziś coś podobnego dzieje się z obroną czci Lecha Wałęsy. Czci, którą za pomocą decyzji administracyjnych chce chronić rząd. Czci, podkreślmy, tylko Wałęsy, bo innych bohaterów "Solidarności" to nie dotyczy – premier jakoś nie reaguje, gdy ten sam Wałęsa obraża Annę Walentynowicz.

Pomysł ustanowienia państwowej ochrony jednej wizji historii Polski jest niebezpieczny. A jeśli premier liczy na to, że za pomocą ostrego tonu i gniewnych zapowiedzi zastraszy "nieprawomyślnych" obywateli, to się głęboko myli.

Reklama
Reklama

Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/semka/2009/04/02/samozwanczy-straznik-pamieci/]blog.rp.pl/semka[/link]

Po bulwersujących pogróżkach wobec IPN tym razem naciskom rządu może zostać poddany uniwersytet. Nawet w czasach PRL władze starały się udawać, że szkoły wyższe nie podlegają ich bezpośredniej kontroli – u schyłku lat 80. milicja na teren uczelni wstępu nie miała. Wypada więc raz jeszcze wyraźnie powtórzyć: środowisko naukowe ma prawo do dyskusji nad pracą Zyzaka. Ale politykom od tego wara.

Premier Tusk zapowiedział także, że w sobotę wyrazi stanowisko na temat przyszłości IPN oraz tych środowisk, których działania "podważają polskie interesy".

Reklama
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Co ma Kaczyński, czego nie ma Tusk? I czy ma to Sikorski?
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Kłamstwa Brauna o Auschwitz uderzają w polską rację stanu. Czy ten scenariusz pisano cyrylicą?
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Grzegorz Braun - test przyzwoitości dla Jarosława Kaczyńskiego
Komentarze
Robert Gwiazdowski: Kto ma decydować o tym, kto może zostać wpuszczony do kraju?
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Relacje z Trumpem pierwszym testem, ale i szansą dla Nawrockiego
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama