Reklama

Dialektyka stosowana

Są informacje niesłychanie kłopotliwe, z którymi nie wiadomo, co robić. Do tej kategorii należy wiadomość o odkryciu w archiwach IPN kwitów wskazujących na zbieranie przez SB jeszcze w roku 1989 kwitów i haków na Aleksandra Kwaśniewskiego i jego małżonkę. Łącznie z badaniem etnicznych korzeni przyszłego prezydenta.

Publikacja: 06.08.2009 20:27

Co z tym robić? Jak zakwalifikować? Czy jest to kolejny, odrażający wybryk pseudohistoryków z IPN, idących na pasku, a jeśli tak, to w tym przypadku, na czyim? Stosując powszechnie przyjętą poetykę ocen działalności instytutu mamy niewątpliwie do czynienia z ohydnym i niemoralnym grzebaniem w życiorysach. Pozostaje tylko do ustalenia, czy jest to grzebanie w życiorysie Kwaśniewskiego, Jaruzelskiego, Kiszczaka, jakiegoś niższego rangą funkcjonariusza czy też może w syntetycznym życiorysie każdego Polaka żyjącego tam i wtedy.

Należałoby, aby nie czynić wyrwy w jednolitym froncie antylustracyjnym i nie robić zamieszania w głowach Polaków, tych zmęczonych historią i preferujących patrzenie w przyszłość, kogoś potępić. Tylko kogo. Odruchowo oczywiście IPN i jego mocodawców. A może tym razem SB i jej mocodawców.

Doprawdy, trudna sprawa. Sądzę, że jej rozwiązanie zależy od tego, czy w dokumentach zachowały się dane tajnych współpracowników, którzy dostarczyli informacji o Kwaśniewskich, i kim byli ci TW. A raczej kim są dzisiaj.

Jeśli są kimś i na dodatek równie pożytecznym jak wówczas, możliwych jest kilka interpretacji. Donosili na Kwaśniewskiego, ale mu nie szkodzili, czego dowodzi jego dalsza kariera. Cała dokumentacja to fałszywka wymierzona w generała Jaruzelskiego i honor Kiszczaka. Wreszcie, sposób najwygodniejszy. Zadanie pytania, dlaczego dokumenty ujawniono właśnie teraz, a nie wcześniej albo później.

Trzeba będzie włożyć spory wysiłek intelektualny, aby z tego wybrnąć, i najtęższe głowy antydekomunizacyjne i antylustracyjne, wszyscy Romanowscy i Czuchnowscy już je zapewne łamią. Oby tylko Aleksander Kwaśniewski nie wpadł na pomysł wystąpienia do IPN o status pokrzywdzonego, bo dostanie, i wtedy trzeba go będzie ogłosić PiS-owskim pomiotem i karłem moralnym. To proste zadanie powierzone zostanie, jak zwykle, Stefanowi Niesiołowskiemu.

Reklama
Reklama

[i]Autor jest felietonistą dziennika "Fakt"[/i]

Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/rybinski/2009/08/06/dialektyka-stosowana/]blog.rp.pl/rybinski[/link]

Co z tym robić? Jak zakwalifikować? Czy jest to kolejny, odrażający wybryk pseudohistoryków z IPN, idących na pasku, a jeśli tak, to w tym przypadku, na czyim? Stosując powszechnie przyjętą poetykę ocen działalności instytutu mamy niewątpliwie do czynienia z ohydnym i niemoralnym grzebaniem w życiorysach. Pozostaje tylko do ustalenia, czy jest to grzebanie w życiorysie Kwaśniewskiego, Jaruzelskiego, Kiszczaka, jakiegoś niższego rangą funkcjonariusza czy też może w syntetycznym życiorysie każdego Polaka żyjącego tam i wtedy.

Reklama
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Dlaczego koalicja 15 października nie ma przyszłości?
Komentarze
Bogusław Chrabota: Budapeszt bez polskiego ambasadora. Opcja atomowa, ale konieczna
Komentarze
Pół roku Trumpa: to już inna Ameryka
Komentarze
Estera Flieger: Gdzie się podział sezon ogórkowy
Materiał Promocyjny
Sprzedaż motocykli mocno się rozpędza
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Tusk, Hołownia i samobójczy gen koalicji 15 października
Reklama
Reklama