Reklama

Wypowiedzieć religijną wojnę

Stwierdzenie, że osoba, która aborcji dokonała, dopuściła się zabójstwa, jest dla kogoś o innym niż katolicki światopoglądzie nie do przyjęcia – ogłosiła sędzia Ewa Solecka

Publikacja: 29.09.2009 22:17

To jaskrawy nonsens, gdyż można być niekatolikiem i radykalnym przeciwnikiem aborcji. Przeciwnicy aborcji mogą być (i są) wyznawcami innych religii, a także ateistami. Trudno uwierzyć, aby taka oczywistość nie mieściła się w głowie sędzi Soleckiej.

Weźmy jednak w nawias intelekt pani sędzi. Stwierdzenie powyższe wpisuje problem aborcji w wojnę religijną. Zgodnie z jej prostym przesłaniem katolicy są przeciwnikami aborcji, niekatolicy – jej zwolennikami. Środowiska feministyczne używające Alicji Tysiąc jako emblematu bardzo chciałyby zredukować spór o aborcję do poziomu wojny religijnej, a sprzeciw wobec niej uznać wyłącznie za katolicki dogmat. I w konsekwencji oburzyć się: jakim prawem niekatolikom narzuca się katolickie zasady? W tym duchu wyrok przeciw „Gościowi Niedzielnemu" uzasadniała sędzia Solecka.

Przy takim postawieniu sprawy ulatnia się cały moralny wymiar aborcji. Ot: „mój brzuch jest moją sprawą" – jak głosiły, a może ciągle głoszą, feministki. Wnioskiem z tego sloganu jest dopuszczalność aborcji do momentu wydobycia dziecka z brzucha matki.

Jednak zagadnienie nie dotyczy brzucha, ale tego, co w środku. A sprzeciw wobec aborcji jest wyborem moralno-cywilizacyjnym, a nie bezrozumnym przesądem. Nawet osoby, które deklarują niewiedzę co do momentu, w którym płód można uznać za człowieka, powinny być przeciwnikami aborcji.

Jeśli bowiem nie wiemy, czy coś jest człowiekiem, to miarą naszej moralno-cywilizacyjnej dojrzałości jest traktowanie tego czegoś jako człowieka. A przecież nawet zwolennicy aborcji uznają, że w pewnym momencie płód staje się człowiekiem, gdyż mało kto z nich postuluje możliwość jego likwidacji do momentu narodzin.

Reklama
Reklama

Wszystko to jednak kłopotliwe kwestie, dużo łatwiej sprawę sprowadzić do katolickiego przesądu.

Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/wildstein/2009/09/29/wypowiedziec-religijna-wojne/]blog.rp.pl/wildstein[/link]

To jaskrawy nonsens, gdyż można być niekatolikiem i radykalnym przeciwnikiem aborcji. Przeciwnicy aborcji mogą być (i są) wyznawcami innych religii, a także ateistami. Trudno uwierzyć, aby taka oczywistość nie mieściła się w głowie sędzi Soleckiej.

Weźmy jednak w nawias intelekt pani sędzi. Stwierdzenie powyższe wpisuje problem aborcji w wojnę religijną. Zgodnie z jej prostym przesłaniem katolicy są przeciwnikami aborcji, niekatolicy – jej zwolennikami. Środowiska feministyczne używające Alicji Tysiąc jako emblematu bardzo chciałyby zredukować spór o aborcję do poziomu wojny religijnej, a sprzeciw wobec niej uznać wyłącznie za katolicki dogmat. I w konsekwencji oburzyć się: jakim prawem niekatolikom narzuca się katolickie zasady? W tym duchu wyrok przeciw „Gościowi Niedzielnemu" uzasadniała sędzia Solecka.

Reklama
Komentarze
Pół roku Trumpa: to już inna Ameryka
Komentarze
Estera Flieger: Gdzie się podział sezon ogórkowy
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Tusk, Hołownia i samobójczy gen koalicji 15 października
Komentarze
Robert Gwiazdowski: Komu właściwie nie udał się zamach stanu?
Materiał Promocyjny
Sprzedaż motocykli mocno się rozpędza
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Fabryka Barlinka celem Kremla. Kto zapłaci za grę Trumpa z Putinem o Ukrainę
Reklama
Reklama