Wydawałoby się bowiem, że uczulenie na orzeszki jest kłopotem tych, którzy na nią cierpią. Decyzja kanadyjskiego urzędu oznacza, że uczulenie na orzeszki jest problemem wszystkich współpasażerów. I choć, jak czytamy w depeszy, "reakcja alergiczna jest możliwa tylko po spożyciu orzechów", wprowadza się terror innym pasażerom, którzy wcale nie będą zachęcać alergików do chrupania orzeszków. A kto się podporządkować nie będzie chciał, zostanie wyproszony z samolotu. Szacunek dla mniejszości staje się więc tyranią mniejszości. To większość powinna się, według tego myślenia, dostosować do wymagań mniejszości a nie na odwrót.
Czyż nie jest to właśnie mechanizm, z którym mamy do czynienia w wojnie o krzyż w sferze publicznej (nie mówię tu o wojnie o krzyż sprzed Pałacu Prezydenckiego, bo to zupełnie inna sprawa). W jednej ze szkół - pisała o tym Rzeczpospolita w ubiegłym tygodniu - zdjęto krzyże ze ścian, by nie razić uczuć dzieci, które nie są katolikami. Problem w tym, że katolikami jest ok. 95 proc. uczniów tamtej placówki. Ale to właśnie większość została zmuszona do tego, by podporządkować się znacznej mniejszości.
Identyczny mechanizm społeczny dotyczy roszczeń środowisk homoseksualnych. Nie wystarczy już domaganie się takich samych praw dla par hetero i homoseksualnych. Okazuje się, że trzeba zmieniać podręczniki w szkołach, by znalazły się w nich również przykłady rodzin założonych przez homoseksualistów. W ten sposób mniejszość (którą np. w Wielkiej Brytanii oszacowano na ok. 1,5 proc. społeczeństwa) narzuca większości zmianę jej zachowań i wzorców kulturowych.
Zjawisko tyranii mniejszości nie jest wyłącznie problemem kulturowym. Ma bowiem znaczenie polityczne. Warto przypomnieć, że instytucją, która obaliła I Rzeczpospolitą nie był brak tolerancji, lecz jej nadmiar wyrażony zasadą liberum veto. Głos jednego posła był w stanie zerwać posiedzenie całego Sejmu i uniemożliwić przyjęcie przez niego jakichkolwiek rozstrzygnięć. Demokracja, która zmienia się w tyranię mniejszości, staje się zupełnie niewydolna i bezradna. Przestaje być demokracją, zmieniając się w anarchię. A jak pamiętamy, anarchia nie potrafi zapewnić żadnych praw nie tylko mniejszościom, ale nawet większości.
PS - Dopisane o godz. 16. Odpowiadając na zarzuty, które pojawiły się w komentarzach: dlaczego nie napisałem o krzyżu na Krakowskim Przedmieściu? Tak, to była tyrania mniejszości. Mniejszości, która broniła krzyża, i drugiej mniejszości, która tamtych ludzi obrażała. Większość - na co wskazują badania socjologiczne - kompletnie nie rozumiała, o co w tym sporze chodzi.