Reklama
Rozwiń
Reklama

Paweł Lisicki o interpretacji motywów zabójstwa w biurze PiS

Szaleniec czy fanatyk? Kim był Ryszard C.? Nie jest to spór o słowa. Kto go wygra, śmiem twierdzić, zapanuje nad opinią publiczną. A więc?

Aktualizacja: 30.10.2010 11:35 Publikacja: 29.10.2010 17:50

Paweł Lisicki, redaktor naczelny "Rzeczpospolitej" i nowego tygodnika "Uważam Rze"

Paweł Lisicki, redaktor naczelny "Rzeczpospolitej" i nowego tygodnika "Uważam Rze"

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

W pierwszym przypadku chodziłoby o przypadkowy wybuch nienawiści skierowany przeciw całej klasie politycznej. C. byłby wariatem, który w porywie niedającej się kontrolować manii zabił pierwszego lepszego przedstawiciela klasy politycznej. Pierwszego, jaki mu się napatoczył. To, że trafił do biura PiS, było równie prawdopodobne jak to, że mógł strzelać do przedstawicieli PO czy SLD. A może nawet kogoś z PSL. Krótko: morderca byłby wariatem, a jego czyn aktem zemsty na klasie politycznej, ludziach władzy, establishmencie.

W drugim przypadku jego zbrodnia staje się nie przypadkowym paroksyzmem wściekłości, chaotycznym wyładowaniem szalonych emocji, ale czynem przemyślanym, na swój sposób – na wariacki i maniakalny sposób, przyznaję – logicznym. Byłby to akt desperackiego ataku nie na klasę polityczną jako taką, ale na jej konkretną część. Napaścią na PiS i, w szczególności, na Jarosława Kaczyńskiego. C. okazałby się nieprzebierającym w środkach narzędziem antypisowskiej propagandy.

Że tak się rzeczy mają, widać od razu po reakcjach polityków i mediów. Dowody? Wystarczy przyjrzeć się zamieszaniu z rzekomym zamachem C. na Stefana Niesiołowskiego.

Kilka dni temu media podały, że C. przed atakiem na biuro PiS odwiedził siedzibę Niesiołowskiego. Informacja pojawiła się we wszystkich portalach i telewizjach. W niektórych na pierwszym miejscu. Historia wyglądała tak: C., nie mogąc znaleźć Niesiołowskiego, podążył do biura PiS i tam zabił innego przedstawiciela znienawidzonej grupy.

A teraz rzut oka na gazety. W „GW” tytuł „Ryszard C. szukał Niesiołowskiego?”. Główna teza artykułu: C. miał przyjść do biura wicemarszałka Sejmu z PO dwie godziny przed dokonaniem zbrodni w siedzibie PiS. „Rz” podobnie jak „GW” zadaje w tytule pytanie, ale w opisie jest znacznie bardziej ostrożna: wersję PO zderza z wypowiedzią świadka, który nie jest pewien, kogo tak naprawdę widział. No i „Fakt”, który tym razem najpełniej realizuje opowieść o szaleństwie. Na pierwszej stronie tytuł „Niesiołowski miał zginąć pierwszy” i podtytuł: „Zabójca działacza PiS najpierw był u wicemarszałka Sejmu z PO”. Potem wypowiedź specjalisty od insektów dziękującego Panu Bogu za ocalenie mu życia. Wzruszające? Owszem. Prawdziwe? Nie bardzo. Co z tego, skoro do świadomości odbiorców dotarł obraz jako Niesiołowskiego niedoszłej ofiary.

Reklama
Reklama

Zdarzenie, które pewnie nie miało miejsca, staje się równie prawdziwe jak rzeczywista zbrodnia. Więcej, to w świetle tego, co mogło się było stać, zaczyna się interpretować to, co nastąpiło naprawdę. Ani chybi, teza o zbrodni szaleńca wygrywa z opowieścią o fanatyku.

A teraz zagadka. Kto na tym wygrywa politycznie? Komu zależy na tym, żeby zbrodniarz okazał się po prostu i tylko wariatem?

W pierwszym przypadku chodziłoby o przypadkowy wybuch nienawiści skierowany przeciw całej klasie politycznej. C. byłby wariatem, który w porywie niedającej się kontrolować manii zabił pierwszego lepszego przedstawiciela klasy politycznej. Pierwszego, jaki mu się napatoczył. To, że trafił do biura PiS, było równie prawdopodobne jak to, że mógł strzelać do przedstawicieli PO czy SLD. A może nawet kogoś z PSL. Krótko: morderca byłby wariatem, a jego czyn aktem zemsty na klasie politycznej, ludziach władzy, establishmencie.

Pozostało jeszcze 81% artykułu
Reklama
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Niedoszłe męczeństwo Zbigniewa Ziobry. Budapeszt znów zaszkodzi PiS
Materiał Promocyjny
Czy polskie banki zbudują wspólne AI? Eksperci widzą potencjał, ale też bariery
Komentarze
Estera Flieger: Jak polubić 11 listopada. Wylogować się do świętowania
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Zbigniew Ziobro bez odznaki szeryfa nie okazał się kowbojem
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Działka pod CPK odkupiona przez państwo. Teraz tylko PiS ma problem z tą aferą
Materiał Promocyjny
Urząd Patentowy teraz bardziej internetowy
Komentarze
Zuzanna Dąbrowska: Donald Tusk je przystawki, żurek i czeka na drugie danie
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama