Na przykład: czy wiemy, jak wydobycie wpłynie na nasze środowisko i czy – gdyby w jakiś sposób miało wpłynąć – mamy przepisy, które pozwolą na eksploatację złóż?
Według urzędników rządowych dopiero za parę lat, gdy poznamy wynik trwających dzisiaj prac poszukiwawczych, dowiemy się, jakie skutki może mieć wydobycie gazu z łupków. Podobny pogląd wyrażają przedstawiciele Polskiego Instytutu Geologicznego.
Czy rzeczywiście nie ma wiarygodnych informacji z innych krajów? Czy nie możemy skorzystać z doświadczeń amerykańskich? Wszak w USA komercyjne wydobycie rozpoczęto już w 2002 r., po gaz łupkowy sięgnięto również w Kanadzie. Ostatnio jednak moratorium na wydobycie gazu łupkowego wprowadziły władze prowincji Quebec i stanu Nowy Jork. Powodem były właśnie obawy o stan środowiska. Może warto sprawdzić, czy jest się czego bać? Warto uczyć się na cudzych błędach.
Pewnie należałoby także już dziś przejrzeć polskie przepisy. Bo obecny stan polskiego prawa nie przewiduje stosowania amerykańskich czy kanadyjskich technologii wydobywczych. Jeśli więc nie zostaną uszczegółowione albo nie powstanie odpowiednia specustawa, to wydobycie gazu łupkowego może okazać się opowieścią typu science fiction, a nie wielką szansą dla polskiej gospodarki. Wystarczy przypomnieć, jaki skutek dla budowy dróg miało przyjęcie przez Polskę programu Natura 2000.
Przepisy trzeba przystosować jak najszybciej, bo zaraz znajdzie się ktoś, kto z ekologicznymi hasłami na ustach – choć niekoniecznie z czystymi intencjami – zechce zablokować skorzystanie przez Polskę z jej zasobów. Gaz łupkowy to sprawa zbyt ważna dla naszego bezpieczeństwa energetycznego, abyśmy mogli sobie pozwolić choćby na opóźnienia. Musimy być gotowi na każdy scenariusz.