Reklama

Koniec kultu jednostki

Na razie widać tylko symptomy. Nic zresztą może z nich nie wyniknąć. Jednak taki symptom, na przykład lekka gorączka, może być początkiem niegroźnego kataru, albo śmiertelnej dżumy

Publikacja: 10.09.2012 16:01

Piotr Gursztyn

Piotr Gursztyn

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Ten symptom to reakcja „oświeconej" publiczności na dwa wystąpienia prezesa PiS. Pierwsze, gdy prezentował pomysły swojej partii na walkę z kryzysem. Drugie, kiedy zapraszał na debatę znanych ekonomistów.

Raczcie Państwo zauważyć, że jeszcze rok temu Jarosław Kaczyński zostałby zabity śmiechem. Drwinom i szyderstwom nie byłoby końca. A jeśli nie tą metodą to obie inicjatywy zostałyby utopione w lekceważeniu. Tak jak kiedyś pomysły z aniołkami Kaczyńskiego, czy kongresem PiS w Poznaniu.

Tym razem jest inaczej. Wielu komentatorów całkowicie nieżyczliwych Kaczyńskiemu z powagą zaczęło rozważać punkty z jego prezentacji. Mimo, że jest tam wiele błędów i propozycji co najmniej kontrowersyjnych. Powtórzymy – jeszcze rok temu wystarczyłby jeden błąd do wysadzenia całego programu. Dziś słabe strony pomysłów PiS są traktowane niemal ulgowo.

Kaczyńskiemu uszło na sucho dość specyficzne zaproszenie ekonomistów do debaty. Tu też kabareciarze mieliby używanie. Choćby z tego powodu, że prezes PiS przekręcił jedno czy więcej nazwisk. I uparcie mówił „doktór", w wersji z „o" kreskowanym. Jego propozycja została potraktowana z zaskakującą powagą.

Ekonomiści zostali zaproszeni w sposób raczej obcesowy. Dowiedzieli się o tym z mediów. Wiedzą, że będą uczestniczyli w partyjnej imprezie, którą grupowanie polityczne wykorzystuje dla własnych sondażowych celów. Mimo to nie ma spektakularnych odmów. Grzegorz Kołodko odmówił, ale nie uniósł się przy tym jakimś obrzydzeniem, czy gniewem. Po prostu nie ma czasu. A wspomnijmy nieodległe lata, gdy modą było odmowa przyjmowania najwyższych odznaczeń z rąk innego Kaczyńskiego.

Reklama
Reklama

To zły sygnał dla Donalda Tuska. „Jego" elity tym razem mu nie pomogły. Co więcej, używając leninowskiej frazy, obiektywnie stały się sojusznikiem jego przeciwnika. Nie zdyskredytowały, ale niemal podpisały się pod sztandarowym przedsięwzięciem partii opozycyjnej. Pytanie dlaczego?

Pierwsza odpowiedź nazywa się kryzys. Wszyscy się go boją, a niektórzy przy tym mają poczucie, że premier nie ma wcale dobrego planu ratunkowego. Fiskalizm to nie wszystko. Rząd nie przedstawił żadnych pomysłów stymulacyjnych. Pomysły Waldemara Pawlaka, te z deregulacją, są dobrze oceniane. Ale to są pomysły Pawlaka, nie Tuska. I wszyscy to wiedzą.

Druga rzecz nazywa się „zmęczenie Tuskiem". Bardziej konkretnie zmęczenie jego polityką prowadzoną z niedostępnego pałacu, jego komunikowaniem się z pomocą rzadkich, zrytualizowanych konferencji prasowych. Polityką z nikim nie konsultowaną, nawet z własnym zapleczem. Żartem można stwierdzić, że gdy ktoś kiedyś napisze „Krótką historię Platformy (obywatelskiej)" to będzie mógł nazwać epokę Tuska czasem kultu jednostki i woluntaryzmu. To ostatnie słowo w sowieckiej propagandzie odnosiło się nie do Stalina, ale Chruszczowa. Tu akurat pasuje, bo np. wynajęcie Romana Giertycha ma tyleż sensu, co polecenia Nikity Siergiejewicza, aby siać kukurydzę pod Kołem Podbiegunowym. No ale, kto szefowi zabroni? Choć wiemy, jak to się kończy.

Komentarze
Artur Bartkiewicz: Rządzenie zabójcze dla koalicjantów KO. Wybory będą wcześniej?
Komentarze
Bogusław Chrabota: Szczyt Wołodymyr Zełenski-Władimir Putin w Budapeszcie? Trzeba to zablokować
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Gdy dzieje się historia, rząd i prezydent spierają się o to, kto ma krótsze spodenki
Komentarze
Jacek Czaputowicz: Karol Nawrocki pojedzie do Waszyngtonu jako petent, a nie podmiotowy lider
Komentarze
Estera Flieger: Konflikt Nawrockiego z Tuskiem to ściema. Żaden nie chciał lecieć do USA
Materiał Promocyjny
Firmy coraz częściej stawiają na prestiż
Reklama
Reklama