Co z tym AntyKomorem?

Publikacja: 16.09.2012 14:20

Piotr Gursztyn

Piotr Gursztyn

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Osobiście nie martwię się zbytnio wyrokiem, który został wymierzony Robertowi Fryczowi za stronę AntyKomor. Wszystko wskazuje na to, że pan Frycz ma troszeczkę za uszami i sąd miał prawo wydać wyrok taki, a nie inny. Choć może lepiej dla nas wszystkich byłoby, gdyby umorzył sprawę, bo taką możliwość zdaje się, że też miał.

Frycz to przeżyje, a groźba knebla jest na razie bardziej potencjalna niż realna. Przy czym lepiej jest grzmieć zawczasu, niż później obudzić się z ręką w nocniku. W tym momencie interesuje mnie jednak, co innego.

Po pierwsze, aby nie robić bohatera z kogoś, kto propaguje – nawet tylko wirtualnie – rzucanie ekskrementami w innych ludzi. Po drugie, aby zobaczyć właściwą miarę rzeczy.

Przywołuje się dziś sprawę bezdomnego Huberta H. Gdy przegooglujemy jej przebieg też zobaczymy pewien automatyzm działań wymiaru sprawiedliwości. Hubert H. zbluzgał policjantów, więc był ścigany. Przy okazji wyzywał ówczesnego prezydenta, więc podłapał się pod jeszcze jeden paragraf. Był recydywistą, więc tym bardziej policja miała co robić. Ku przerażeniu zresztą ówczesnej Kancelarii Prezydenta, bo jej urzędnicy – np. śp. Aleksander Szczygło – słusznie przypuszczali, że będzie to wizerunkowa katastrofa. Sprawę Huberta H. umorzono, ale Lechowi Kaczyńskiemu i tak ją pamiętano jako rzekomy dowód jego krwiożerczości.

Hubert H. był zapraszany do programów telewizyjnych. Robiono z nim wywiady. W sądzie broniła go Fundacja Helsińska. Był u Tomasza Lisa w programie „Co z tą Polską". Zamieszkał wtedy w hotelu, dostał jakąś kasę. Jakby kwestia jego losów była odpowiedzią na zawarte w tytule programu pytanie. W ogóle tych wywiadów była cała masa. Ciekawe, czy dziś Lis zaprosi Frycza. Obstawiam, że nie. Tak jak nie spełni swojej niedawnej zapowiedzi, że po artykule na temat ojca braci Kaczyńskich ukaże się dłuższa seria tekstów o ojcach innych polityków. Np. o znanym z ciężkiej ręki Donaldzie Tusku seniorze (zainteresowanych tematem odsyłam do biografii premiera autorstwa Andrzeja Stankiewicza i Piotra Śmiłowicza).

Cała historia z Hubertem H. i Robertem F. jest kolejnym rozdziałem w dziejach zakłamania dużej części polskich mediów. Nikt przed laty nie wywołał podobnej histerii, gdy senator Jerzy Stępień doniósł na jakiegoś pijanego palacza, który na przystanku PKS bluzgał na Lecha Wałęsę. Sąd wówczas sprawy nie umorzył. Nikt nie grzmiał, gdy za ostrą krytykę, nie bluzgi, pod adresem Aleksandra Kwaśniewskiego został zaszczuty radny, dziennikarz i muzyk ze Słupska. Jerzy Izdebski nazwał Kwaśniewskiego „pijakiem, kłamcą i oszustem". Mówił w sumie to samo, co Andrzej Lepper o Kwaśniewskim, czy Janusz Palikot o Lechu Kaczyńskim. Tym jednak nic się nie stało (Lepper był skazany, ale zanim wszedł do Sejmu), ale wobec jakiegoś Izdebskiego ze Słupska prokuratura wykazała się odwagą i stanowczością. Izdebskiemu groziło wylądowanie w psychiatryku, więc wolał uciec do Londynu. Zatem wydano europejski list gończy. Nie zrealizowany, bo ciężko chory na raka zmarł w tamtejszym hospicjum.

Czy słyszeliście Państwo, aby Tomasz Lis oburzył się na tamte wydarzenia? Nie. I to, droga młodzieży, jest najlepsza nauka na przyszłość. Chcesz robić karierę, najpierw musisz się nauczyć, na kogo można i trzeba się oburzać, a na kogo nie lzia!

Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Kłamstwo Karola Nawrockiego odsłania niewygodne fakty. PiS ma problem
Komentarze
Bogusław Chrabota: Alcatraz, czyli obsesja Donalda Trumpa rośnie
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Trump to sojusznik wysokiego ryzyka dla Nawrockiego
Komentarze
Estera Flieger: Po spotkaniu Karola Nawrockiego z Donaldem Trumpem politycy KO nie wytrzymali ciśnienia
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Donald Tusk w orędziu mówi językiem PiS. Ale oferuje coś jeszcze
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne