Choć jedno badanie wiosny nie czyni, to pokazuje, że w społecznych nastrojach coś zaczyna się dziać. Platforma i PiS remisują. Wróciliśmy zatem do sytuacji z czasu wyborów do Parlamentu Europejskiego.
Złośliwi powiedzieliby, że Polacy na wieść o tym, że Tusk opuszcza Platformę, znów są gotowi ją popierać. Ale na serio warto postawić pytanie, czy euforia wywołana europejskim sukcesem premiera osłabiła efekt afery taśmowej. Choć zapewne za wcześnie na stawianie tak twardych tez, wiele wskazuje, że tak się stało. Piarowcy PO nie mogliby sobie wymarzyć lepszego scenariusza. Pogrążona w marazmie partia dostała tlenu.
Na dodatek to ona będzie teraz skupiała na sobie uwagę opinii publicznej. Dymisja gabinetu Tuska, prawdopodobna nominacja dla Ewy Kopacz, kompletowanie nowego rządu, exposé i wotum zaufania aż do objęcia przez dotychczasowego przewodniczącego PO stanowiska szefa Rady Europejskiej 1 grudnia – z wszystkich tych wydarzeń Platforma Obywatelska może czerpać pełnymi garściami. Przy sprawnej komunikacji i próbach unikania poważniejszych błędów PO zyska. I jeśli nie wygra, to przynajmniej może zremisować w jesiennych wyborach samorządowych. Z takim kapitałem zaś łatwiej będzie jej ruszyć do boju o przyszłoroczne wybory.
Scenariusz ten jest tym bardziej prawdopodobny, że PiS w ostatnich miesiącach dał popis nieudolności. Partia Jarosława Kaczyńskiego zupełnie nie potrafiła wykorzystać potencjału, jaki się krył w aferze taśmowej. Przez cały tydzień od wyboru Tuska do RE nie umiała też stworzyć sensownego przekazu. Teraz to się mści. Wracając zaś do poparcia na poziomie ok. 30 proc., PiS znów natrafia na szklany sufit.
Dla polskiej sceny politycznej nie są to budujące wiadomości. Bo choć z początku wydawało się, że wyprowadzka premiera do Brukseli daje szanse na wyrwanie Polski z jałowego sporu liderów PO i PiS, to dziś okazuje się, że ten stan rzeczy może zostać zakonserwowany. Zwłaszcza jeśli kolejne tygodnie potwierdzą, że na wzroście osobistej popularności Tuska, jego partia zyskuje.