Śmierć na olimpiadzie w Monachium

Przed 50 laty na igrzyskach odbywających się w Niemczech zachodnich od kul zamachowców zginęli izraelscy olimpijczycy. Ujawnione niedawno dokumenty odsłaniają złowieszczy przebieg wydarzeń zakończonych katastrofą.

Publikacja: 08.09.2022 21:00

Na zdjęciu: jeden z zamaskowanych porywaczy z palestyńskiego Czarnego Września. Terroryści porwali i

Na zdjęciu: jeden z zamaskowanych porywaczy z palestyńskiego Czarnego Września. Terroryści porwali i zamordowali w sumie 12 izraelskich sportowców. Monachium, 5 września 1972 r.

Foto: Russell Mcphedran/The Sydney Morning Herald/Fairfax Media via Getty Images

Letnie igrzyska olimpijskie rozgrywane w 1972 r. w Monachium przyniosły Polsce nieoczekiwany triumf. 10 września Orły Kazimierza Górskiego, czyli polska reprezentacja w piłce nożnej, sensacyjnie zdobyły złoto. W finałowym meczu rozgrywanym na stadionie w Monachium biało-czerwoni pokonali Węgrów 2:1. Oba gole dla polskiej drużyny strzelił Kazimierz Deyna, który z łącznym dorobkiem dziewięciu bramek został królem strzelców turnieju olimpijskiego. Ale serca kibiców na świecie nieprawdopodobnymi wyczynami podbili: radziecka gimnastyczka Olga Korbut i siedmiokrotny triumfator w pływaniu Mark Spitz z USA.

Polityczną uwagę skupiali na sobie sportowcy z Izraela. Ich obecność w RFN, niespełna 30 lat po Holokauście, wyrażała sens olimpijskiego ducha. Izraelczycy zamieszkali na obrzeżach wioski olimpijskiej przy Connollystrasse 31.

Czytaj więcej

50 lat od monachijskiej masakry

Atmosfera na olimpiadzie – wspaniała. W przeciwieństwie do napięcia na świecie. Uwikłani w konflikt izraelsko-palestyński arabscy terroryści spod znaku Czarnego Września przeprowadzają krwawe zamachy. Mają na swoim koncie: mord jordańskiego premiera i uprowadzenie pasażerskiego samolotu. Kiedy rozpoczyna się letnia olimpiada, nikt nie przypuszcza, że także ona stanie się kolejną areną terroru.

Atak terrorystów z Czarnego Września

O świcie 5 września 1972 r. zamaskowani terroryści wpadają do izraelskich apartamentów. Dwie osoby zabijają na miejscu. Dziesięciu biorą na zakładników. Dwie godziny później zrzuconego przez okno sportowca znajduje patrol policyjny. Policja w Monachium ogłasza alarm. Jej szef, 47-letni Manfred Schreiber, obejmuje dowodzenie akcją. Jeszcze tego samego ranka dostaje ulotkę, a w niej żądanie uwolnienia 234 Palestyńczyków z izraelskich więzień – i to w ciągu trzech najbliższych godzin, czyli do 9.00 przed południem.

Schreiber dzwoni do premier Izraela Goldy Meir. W tym czasie świat dowiaduje się o ataku terrorystycznym na najbardziej pokojowej imprezie największej rangi. Dziewięciu olimpijczyków z Izraela jest przetrzymywanych na pierwszym piętrze przy Connollystrasse 31. Schreiber czeka na sygnał z Tel Awiwu. Czy Golda Meir spełni żądania porywaczy? Pierwsza odpowiedź premier: potrzebuje więcej czasu na zwołanie gabinetu. Czas Schreiberowi ucieka. 15 minut przed upływem ultimatum terroryści informują, że punktualnie o godz. 9.00 przeprowadzą egzekucję pierwszego zakładnika. Schreiber musi zyskać na czasie. W towarzystwie dwóch członków MKOl udaje się do domu na Connollystrasse 31. W drzwiach rozmawia z szefem terrorystów o twarzy wysmarowanej czarną pastą do butów. To 35-letni Palestyńczyk z Nazaretu Luttif Afif. Dwaj jego bracia siedzą w Izraelu za kratami. Negocjacje Schreiber–Afif przesuwają deathline na godz. 12.00. Zainteresowanie zmaganiami sportowców przekierowuje się w całym świecie na wypadki, które toczą się przy Connollystrasse 31. Tam lokuje się tysiące dziennikarzy i stacji telewizyjnych. Rodziny uprowadzonych drżą w Izraelu, wpatrując się w ekrany telewizorów. Godzinę przed upływem nowego ultimatum MKOl zawiesza igrzyska.

Presja na Schreibera rośnie. Musi ratować atletów i igrzyska. O 11.15 odpowiada Golda Meir. Odrzuca żądania porywaczy. Schreiber już wie: musi użyć siły. Ale nie zna najważniejszej informacji, koniecznej do zaplanowania akcji odbicia – liczby terrorystów. Znów potrzebuje więcej czasu. Do upływu kolejnego ultimatum brakuje trzech kwadransów. A nie ma nic do zaoferowania. Decyduje się na blef. Informuje Afifa, że Izrael przyjął żądania. Czy zamachowiec w to uwierzy? Plan się jednak udaje. O 12.00 terroryści nie rozpoczynają egzekucji. Ba, Schreiber przesuwa kolejne ultimata. Ale nadal nie wie, z iloma terrorystami ma do czynienia. Wreszcie negocjuje z Afifem wpuszczenie dwóch funkcjonariuszy MKOl do zakładników. Jednego z nich, Walthera Trögera, poraża to, co zobaczył. „W pokoju na podłodze leżały przykryte kocem zwłoki. Na ścianach dużo krwi. Dziewiątka przerażonych olimpijczyków zdawała sobie sprawę z beznadziejności swojej sytuacji”, relacjonował po latach. Z kolei Krüger otrzymał od Schreibera ważne zlecenie: musiał policzyć terrorystów. „Wszedłem do pokoju z Afifem. Razem z nim było pięciu porywaczy”. To kluczowa informacja dla Schreibera, który natychmiast wysyła policjantów z pistoletami maszynowymi na dach budynku z przetrzymywanymi sportowcami. Ale po chwili Schreiber akcję przerywa.

Masakra na lotnisku Fürstenfeldbruck

Od godz. 17.10 wypadki toczą się jak thriller. Afif zmienia plany i żąda podstawienia samolotu, który jego ludzi i zakładników przewiezie do Kairu. Przed Schreiberem otwiera się szansa przeniesienia miejsca akcji z serca olimpiady. Przyjmuje ofertę. O 22.00 do podziemnego garażu przy Connollystrasse 31 podjeżdża niewielki busik. Podwozi porywaczy i ich zakładników kilkaset metrów dalej do stojących dwóch helikopterów. Te mają przetransportować ich na lotnisko Fürstenfeldbruck pod Monachium, gdzie czeka boeing 727 – do Kairu. O 22.05 telewizje na całym świecie relacjonują, jak dwa helikoptery opuszczają wioskę olimpijską i lądują na lotnisku Fürstenfeldbruck. Tam jednak Schreiber zastawia pułapkę: ukrył trzech policyjnych strzelców na wieży i dwóch na pasie startowym. Jak tylko Afif dokona przed lotem inspekcji samolotu, przebrani za jego załogę policjanci unieszkodliwią zamachowca. Pięciu strzelców zrobi to samo z jego kompanami.

O 22.30 dwa helikoptery lądują na Fürstenfeldbruck. Afif przechodzi do samolotu, ale zaraz z niego wychodzi. Wtedy pada strzał. Afif nie jest nawet draśnięty. Policyjny strzelec pudłuje! Sytuacja zmienia się raptownie. Wybucha strzelanina, która trwa pół godziny. Sportowcy izraelscy siedzą spętani w helikopterach i tylko się modlą. Wobec ciżby dziennikarzy kłębiących się przed halą portu lotniczego Schreiber odbębnia sukces akcji. Informacja idzie w świat. Ten oddycha z ulgą. Ale punktualnie o północy podjeżdżają na Fürstenfeldbruck wozy pancerne z policyjnymi posiłkami. W tym samym czasie dochodzi do dwóch eksplozji. Po chwili wozy pancerne zawracają. Na oświetlonych reflektorami twarzach policjantów maluje się tragedia.

O 3.17 media ujawniają szczegóły masakry. Cała dziewiątka zakładników nie żyje. Tego dnia wdowa po André Spitzerze, trenerze izraelskich szermierzy, leci do Monachium. Z ciężkim sercem przekracza próg domu przy Connollystrasse 31, gdzie olimpijczycy z Izraela spędzili ostatnie godziny życia. Ślady w pokoju wskazują jednoznacznie na to, że terroryści nie pozwolili im nawet skorzystać z toalety. Ale przez dekady resztę szczegółów, a przede wszystkim odpowiedź na pytanie: dlaczego akcja odbicia zakończyła się katastrofą? – skrywały niedostępne akta monachijskiej policji.

W poszukiwaniu prawdy o zamachu

W latach 90. XX wieku anonimowe źródło dostarczało fragmenty utajnionego raportu policyjnego z feralnego 5 września 1972 r. Ale pełnego odtworzenia wydarzeń podjął się niedawno Leroy Thompson, były oficer US Army, ekspert od terroryzmu, szkolący oddziały antyterrorystyczne pod każdą szerokością geograficzną. Jako pierwszy zapoznał się z 800-stronicowym raportem śledczym.

Podstawowe zagadnienie, na którym się skupia, brzmi: jak uzbrojeni terroryści wtargnęli do wioski olimpijskiej? Wszak wszyscy wiedzą, że każdą olimpiadę zabezpiecza się maksymalnie. Oficjalnie w Monachium czyniło to 2 tysiące policjantów. Samą wioskę olimpijską otaczało wysokie ogrodzenie. W istocie jednak przepisy bezpieczeństwa poluzowano. Były dziurawe jak szwajcarski ser. 30 lat po wojnie RFN chciała prezentować się przyjaźnie, nie zaś jako państwo policyjne. Wioska olimpijska stała dla każdego otworem.

Ale jak terroryści wtargnęli do domu przy Connollystrasse 31? I skąd wiedzieli, że mieszkają tam Izraelczycy? Pod tym kątem Thompson studiuje policyjny raport. I znajduje odpowiedź. Afif i jeden z jego kompanów zatrudnili się jako robotnicy budowlani przy wznoszeniu wioski olimpijskiej. Już wtedy planowali swoją akcję. Analiza raportu odsłania reakcję władz RFN na zamach. Najpierw powołały one sztab kryzysowy. Na jego czele stanęły trzy osoby: szefowie MSW Bawarii i RFN oraz Manfred Schreiber – czyli dwaj politycy podatni na polityczną presję i tylko jeden fachowiec. Ale to właśnie Schreiber, jak wypunktował Thompson, popełnił karygodne błędy.

Tragiczne skutki błędów Schreibera

Po pierwsze, nie rozpoznał słabości uzbrojenia zamachowców. Na zdjęciach z raportu policyjnego widać, że porywacze byli zamaskowani. Czyli chcieli przeżyć zamach. Jeśli wkalkulowaliby swoją śmierć, nie zakrywaliby twarzy. A to oznacza jedno: byli gotowi do ustępstw i negocjacji. Po drugie, Schreiber nie usunął dziennikarzy i gapiów, którzy zbiegli się do wioski olimpijskiej, a którzy mogli dostać się w krzyżowy ogień. Wreszcie najbardziej tragiczny błąd: Schreiber pomylił się w liczbie porywaczy. Walther Tröger ustalił ich liczbę na pięciu. Dlatego Schreiber wypuścił do akcji w wiosce olimpijskiej zaledwie 13 policjantów, którzy zajęli pozycje na dachu budynku przy Connollystrasse 31. Tyle że byli to najzwyklejsi funkcjonariusze, nie zaś komandosi, antyterroryści czy wyborowi strzelcy. W 1972 r. ustawodawstwo RFN zabraniało korzystania w akcjach na terenie kraju z ich usług. Ale kiedy policjanci czekali na rozpoczęcie akcji przez Schreibera, ten zauważył coś dziwnego. Jakby porywacze znali każdy jego ruch. Istotnie – śledzili akcję policyjną na ekranach telewizorów. Dlatego szef policji ją przerwał. Na szczęście dla policjantów, którzy nie wyszliby z niej obronną ręką.

Zdumiewający wynik przyniosła kwerenda Thompsona dotycząca samego Schreibera. Rok przed olimpiadą prowadził podobną operację przeciwko porywaczom, którzy z banku uprowadzili zakładników. Wprawdzie porywacze zostali unieszkodliwieni, ale wcześniej zastrzelili jedną z uprowadzonych osób. Obciążony hipoteką przeszłości Schreiber zwlekał z akcją z użyciem broni. Ostatecznie los izraelskich zakładników zależał od niepewnego siebie oficera policji. Miało to ogromny wpływ na przebieg operacji na lotnisku. Tym bardziej że Schreiber był przekonany o udziale pięciu terrorystów.

Plan i tak spalił na panewce. Zakładał zabicie Afifa i jego zastępcy tuż po inspekcji i opuszczeniu przez nich samolotu. Ukryta na lotnisku piątka policjantów – dwaj na wieży, trzej na płycie lotniska – miała wyeliminować pozostałych terrorystów. Ale najpierw przebrani za członków załogi funkcjonariusze w samolocie wstrzymali się z zastrzeleniem Afifa w obawie przed użyciem przez niego granatu w zatankowanej do pełna maszynie. Dla zawodowych antyterrorystów nieprawdopodobna wręcz niesubordynacja. Z kolei policjantów z wieży i na lotnisku sparaliżowały helikoptery, które przywiozły zakładników, a które stanęły do nich frontem. Oświetliły ich reflektorami, zasłaniając jednocześnie Afifa. Nie będąc wyborowymi strzelcami, ponadto bez kamizelek kuloodpornych, hełmów i noktowizorów, seryjnie pudłowali. W rękach zamiast precyzyjnych sztucerów Steyr SSG 64 mieli wyjątkowo nieprecyzyjne karabiny G3. Przede wszystkim jednak funkcjonariusze dopiero podczas akcji na lotnisku zorientowali się, że mają przed sobą ośmiu, nie pięciu, terrorystów.

Przesądzający błąd wydarzył się jednak w momencie, kiedy inspekcjonujący samolot Afif zwietrzył pułapkę. Szybko opuścił samolot i wrócił do helikoptera. Celujący do niego policjant spudłował. Wynikła nierówna wymiana ognia. Trzej policjanci na dole lotniska znaleźli się pomiędzy ósemką porywaczy a dwójką kolegów za swoimi plecami na wieży. Ci wstrzymali ogień – a w efekcie strzelało ośmiu terrorystów i trzech policjantów. Funkcjonariusze przerwali wymianę ognia, czekając na posiłki. Ich nadejście sparaliżowało tym razem porywaczy. W panice zastrzelili sportowców w obydwu helikopterach, a te granatami wysadzili w powietrze. Wszyscy olimpijczycy zginęli, a także pięciu porywaczy i jeden policjant.

Tragedię zwiększyła jeszcze jedna okoliczność. Jak ustalił Thompson, policyjny psycholog Georg Sieber ostrzegał organizatorów olimpiady w Monachium dokładnie przed takim zamachem, jaki się zdarzył. 14 dzieci w Izraelu straciło swoich ojców. Do tej pory nikt w Niemczech nie przyjął odpowiedzialności za jedyną w historii olimpiad masakrę.

Katastrofalną akcją odbicia zakładników dowodził Manfred Schreiber, szef monachijskiej policji

Katastrofalną akcją odbicia zakładników dowodził Manfred Schreiber, szef monachijskiej policji

Sven Simon/United Archives via Getty Images

Negocjacje z terrorystami nie doprowadziły do uwolnienia zakładników

Negocjacje z terrorystami nie doprowadziły do uwolnienia zakładników

Daily Express/Archive Photos/Hulton Archive/Getty Images

Letnie igrzyska olimpijskie rozgrywane w 1972 r. w Monachium przyniosły Polsce nieoczekiwany triumf. 10 września Orły Kazimierza Górskiego, czyli polska reprezentacja w piłce nożnej, sensacyjnie zdobyły złoto. W finałowym meczu rozgrywanym na stadionie w Monachium biało-czerwoni pokonali Węgrów 2:1. Oba gole dla polskiej drużyny strzelił Kazimierz Deyna, który z łącznym dorobkiem dziewięciu bramek został królem strzelców turnieju olimpijskiego. Ale serca kibiców na świecie nieprawdopodobnymi wyczynami podbili: radziecka gimnastyczka Olga Korbut i siedmiokrotny triumfator w pływaniu Mark Spitz z USA.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Historia
„Paszporty życia”. Dyplomatyczna szansa na przetrwanie Holokaustu
Historia
Naruszony spokój faraonów. Jak plądrowano grobowce w Egipcie