W marcu 1921 r. część Polaków wyraźnie czuła, że nieudolni politycy z Sejmu ukradli ich ojczyźnie ciężko wywalczone zwycięstwo nad bolszewikami. Ich sprzeciw budził traktat ryski zawarty pomiędzy Polską a bolszewicką Rosją i fasadową Ukraińską Socjalistyczną Republiką Rad. Profesor Marian Zdziechowski, wywodzący się z podarowanej Moskwie Mińszczyzny wybitny filozof, nazwał traktat „zbrodnią popełnioną z lekkim sercem, bez żalu, bez wyrzutów sumienia, niemal z tryumfem”. Biskup Zygmunt Łoziński określił działania Stanisława Grabskiego, endeckiego polityka będącego głównym rozgrywającym w polskiej delegacji w Rydze, jako „zdradę stanu”. Henryk Grabowski, prawnuk Tadeusza Reytana, rozrzucił w Sejmie z galerii dla publiczności ulotkę, w której nazwał Grabskiego „Kainem”. Czy te niezwykle emocjonalne sądy były jednak słuszne? Czy nasza delegacja rzeczywiście dopuściła się w Rydze zdrady, czy też wywalczyła na drodze dyplomatycznej wszystko, co było możliwe do zdobycia?
Gdy milkną armaty
„Rozejm z bolszewikami spiszem bagnetami!” – pisał Benedykt Herz w swoim wierszu „Polska młócka” poświęconym Bitwie Warszawskiej. W sierpniu 1920 r. bolszewicy zostali pokonani nie tylko u wrót Warszawy. Ponieśli serię klęsk – od Brodnicy po Komarów. Fatalny był dla nich również wrzesień i początek października – ich świeże siły zostały rozbite w bitwie nad Niemnem, a nasza kawaleria zapędziła się na Korosteń. „Jesteśmy w końcowym okresie wojny, wymaga się przeto od wojsk najwyższego wysiłku. Przemaszerowanie kilometra jest równoznaczne z poszerzeniem o kilometr granic naszej Ojczyzny” – pisał generał Edward Śmigły-Rydz.
„Armia bolszewicka była tak rozbita, że nie miałem żadnych przeszkód wojskowych, abym mógł sięgnąć, gdziebym chciał, na całym prawie froncie” – wspominał później marszałek Józef Piłsudski. Czemu więc wojska polskie się zatrzymały? Według Piłsudskiego przez „brak siły moralnej w społeczeństwie”.
Naród był już wyraźnie zmęczony przeciągającymi się walkami o granice. Pragnął pokoju, który umożliwiłby rozpoczęcie odbudowy gospodarki po zniszczeniach wojennych. Wdrożenie programu federacyjnego Piłsudskiego, czyli stworzenie wolnej Ukrainy i Białorusi oddzielających nas od bolszewii, wymagało jeszcze wojny co najmniej przez rok. Dla przedłużania wojny nie było zaś poparcia politycznego. Endecja robiła wszystko, by Marszałek nie wyszedł z wojny w glorii zwycięzcy i gotowa była dla tego celu sprzedać duszę diabłu – nawet jeśli ten diabeł miał postać Lwa Trockiego. Także wewnątrz PPS pojawiła się silna frakcja dążąca do pokoju za wszelką cenę. Część posłów tej formacji w sierpniu 1920 r., szykując się na bolszewickie zwycięstwo, zaczęła manifestować komunizujące poglądy. Zresztą ogół narodu nie rozumiał programu federacyjnego Piłsudskiego i gdy odepchnięto bolszewików na Wschód, uznał, że czas zakończyć wojnę.
Ostatnia strona traktatu ryskiego wraz z pieczęciami i podpisami sygnatariuszy