Po ośmiu dniach spędzonych u władcy Polan Bolesława, którego potomni będą nazywać Wielkim lub Chrobrym, cesarz rzymski i król niemiecki Otton III 15 marca 1000 r. opuścił Gniezno. Blisko dziewięć wieków później Jan Matejko nawiązał do tego wydarzenia, malując na desce obraz, który nazwał „Koronacja pierwszego króla Polski”.

Mediewiści, którzy po raz pierwszy oglądali to dzieło, zazwyczaj łapali się za głowy. Choć niektórzy uśmiechali się też z przekąsem. Na pierwszy rzut oka Matejko pomieszał niemal wszystko. Aż trudno doszukać się jednego szczegółu, który mógłby mieć jakąkolwiek zgodność z historią. Pomijam już wczesnobarokową architekturę, o której nie mogło być mowy w romańskiej katedrze gnieźnieńskiej z X stulecia, ale najbardziej nietrafione były ukazane przez artystę pierwszoplanowe postacie. Scena na obrazie przedstawia bowiem koronację Bolesława Chrobrego z 1025 r. Ale... pierwszemu polskiemu królowi koronę nakłada na skronie arcybiskup gnieźnieński Radzim Gaudenty, a asystuje mu cesarz Otton III. A przecież ani Otton, ani Gaudenty nie mogli uczestniczyć w koronacji pierwszego króla Polski, bo już wtedy od dawna nie żyli. Otton III zmarł niecałe dwa lata po powrocie z Gniezna, a pierwszy arcybiskup tego miasta Radzim Gaudenty został wezwany na Sąd Boży pięć lat przed koronacją Bolesława. Koronę na skronie pierwszego króla Polski nałożył prawdopodobnie arcybiskup Hipolit. A może w ogóle nikt jej nie nakładał? Brzmi niedorzecznie? Przecież nie znamy dokładnej daty tej uroczystości, przypuszczając jedynie na podstawie pewnych poszlak, że mogło to być na Wielkanoc 1025 r. Czy jesteśmy pewni, że msza koronacyjna odbyła się w katedrze gnieźnieńskiej i czy Bolesław na nią dotarł? Klęczący przed ołtarzem władca z obrazu Matejki jest krzepkim, wyprostowanym mężczyzną w sile wieku. A przecież 18 kwietnia 1025 r. Bolesław Chrobry był już 58-letnim schorowanym tetrykiem. W staroruskim latopisie „Powieści minionych lat” zachowała się krótka notatka o pierwszym polskim królu, opisująca go jako osobę tak wielką i ciężką, „że i na koniu ledwo mógł siedzieć”. Jest niemal pewne, że Bolesław był chory i część obowiązków monarszych scedował na syna Mieszka Lamberta. Jak zauważył Długosz: ledwie korona spoczęła na jego zacnych skroniach, „zapadł był w ciężką niemoc, która go przez kilka miesięcy ciągłem kołatała cierpieniem; gdy podawano mu lekarstwa, bynajmniej nie skutkowały”.

Tajemnica obrazu Matejki. Pierwsza koronacja czy zjazd gnieźnieński?

Mimo tych kontrowersji lubię spoglądać na ten obraz Matejki. Wielki malarz sugeruje nam coś bardzo ciekawego. Między arcybiskupem gnieźnieńskim Gaudentym a asystującym mu cesarzem Ottonem III spogląda na nas nieco zasmucona, zniewieściała i zdaje się obojętna twarz młodziutkiego chłopca o gęstych, kręconych blond włosach. Czy to ów tajemniczy Bezprym, którego wiek na obrazie można ocenić na ok. 14–16 lat? Zgadzałoby się to z szacunkami niektórych historyków, wedle których ten książę urodził się ok. 986 r. Wszystko zatem zaczyna się zgadzać, ale pod warunkiem, że obraz przedstawia tzw. zjazd gnieźnieński, a nie koronację z 1025 r. Dlaczego Matejko łączy te dwa wydarzenia? Niemcy, a w szczególności Saksończycy postrzegali Ottona III jako zdrajcę, który wyżej cenił Italię nad swoją ojczyznę. Jego wymowne gesty wobec Bolesława zostały odebrane przez nich jako odstępstwo od interesów Królestwa Niemiec. Wielu było przekonanych, że Bolesław w jakiś tajemniczy sposób nakłonił młodego cesarza do oddania mu dwóch świętych artefaktów: złotego tronu Karola Wielkiego i włóczni świętego Maurycego. A zdjęcie przez cesarza swego diademu i nałożenie go na głowę Bolesława mogło być interpretowane jako symboliczny akt koronacyjny.

Koronacja w roku 1000? Ale kogo? Króla Polski? A może przyszłego cesarza rzymskiego? Czy to nam sugerował Jan Matejko? Opisana przez Galla Anonima koronacja, która odbyła się 25 lat po zjeździe gnieźnieńskim, mogła być jedynie formalnym dopełnieniem lub przypomnieniem tej pierwszej. Być może jej powtórzenie wymusiły pogarszające się stosunki z Niemcami, którymi wówczas władał nieprzychylny Bolesławowi cesarz Konrad II. I to zapewne jego intrygi doprowadziły po śmierci króla Bolesława do wybuchu pierwszej polskiej wojny domowej.