Szczyt liderów politycznych wszystkich 32 państw członkowskich sojuszu północnoatlantyckiego odbędzie się we wtorek i w środę w Holandii. Spotkanie Rady Północnoatlantyckiej na poziomie szefów rządów i głów państw rozpocznie się w środę o godz. 10.30. We wtorkowy wieczór odbędzie się za to m.in. posiedzenie Rady NATO – Ukraina. Kluczowe jest to, że do Europy ma przylecieć prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump. To ma być potwierdzenie jedności sojuszniczej, ale też zapewne chwila jego triumfu, ponieważ robocza wersja finalnej deklaracji wydaje się być zdecydowanie po myśli Trumpa.
5 punktów i 5 proc. PKB
Jeśli na finiszu negocjacji nie dojdzie do trzęsienia ziemi, to deklaracja będzie się składać z zaledwie 5 punktów. Pierwszy jest potwierdzeniem przywiązania do artykułu 5 traktatu waszyngtońskiego. „Potwierdzamy nasze niezachwiane zaangażowanie na rzecz zbiorowej obrony, zgodnie z artykułem 5 Traktatu Waszyngtońskiego, który stanowi, że atak na jedno państwo jest atakiem na wszystkie” – czytamy w roboczej wersji tego dokumentu. 2 i 3 punkt mówią o nowym progu wydatków na obronność, który powinny osiągnąć członkowie sojuszu. Tak jak pisaliśmy już w „Rzeczpospolitej”, ma to być 3,5 proc. PKB na „twarde” wydatki na obronność, jak zakup uzbrojenia czy uposażenie żołnierzy, a kolejne 1,5 proc. PKB ma być przeznaczone m.in. na wydatki związane z ochroną infrastruktury krytycznej, ale też z rozwojem przemysłu zbrojeniowego. Właśnie z tym obszarem związany jest punkt 4 deklaracji, który mówi o znoszeniu barier handlowych dla przemysłu zbrojeniowego, co jest niejako w sprzeczności z polityką celną, którą promuje Donald Trump. Punkt 5 jest zasadniczo organizacyjny – zawiera podziękowania dla Holandii, gospodarza szczytu, i zapowiada, że kolejne takie spotkanie polityczne odbędzie się w Albanii.
Czytaj więcej
W nocy z soboty na niedzielę Iran doznał historycznej klęski, zarówno militarnej, jak i polityczn...
– Skrótowa forma i skupiona na wzroście wydatków obronnych treść deklaracji szczytu NATO w Hadze nie zaskakują w tym sensie, że od kilku tygodni trwały starania, by komunikat możliwie najlepiej pasował Donaldowi Trumpowi – tłumaczy Marek Świerczyński, szef działu bezpieczeństwa w ośrodku analitycznym Polityka Insight. – Ale dla fanów wcześniejszych deklaracji, liczących po kilkanaście stron, pięć punktów na jednej stronie to może być szok. Tak samo jak zdawkowe potraktowanie Rosji i Ukrainy czy brak wzmianki o Chinach. Jednak jeśli kraje członkowskie spełnią zarysowany w deklaracji haskiej plan zwiększenia inwestycji w bezpieczeństwo, nie tylko w wojsko, to kiedyś może być uznana za historyczną – dodaje ekspert.