Od początku roku inwestorzy aktywnie kupują akcje. Sprzyja temu ich niska wycena oraz względny spokój w strefie euro.
Po bardzo udanym styczniu również luty rozpoczął się od wzrostu. Indeks WIG zyskał 1 proc., a od początku roku akcje zyskały już średnio 10 proc. Tym samym wskaźnik znalazł się w okolicach październikowych szczytów. Warto zwrócić uwagę, że na podobnym poziomie indeks znajdował się też wiosną 2010 roku, czyli przed ostatnią falą hossy. Można by wiec powiedzieć, że po dwóch latach falowania ceny akcji wróciły do punktu wyjścia. Trzeba jednak rozróżnić cenę spółki od jej wyceny. Te ostatnie dzięki poprawiającym się wynikom firm są dziś na zdecydowanie niższym poziomie niż przed dwoma laty.
Dość powiedzieć, że w pierwszych miesiącach 2010 roku przeciętny wskaźnik ceny do zysku grubo przekraczał 20, a spółki wyceniane były o około 1,7 razy więcej, niż wynosiła ich wartość księgowa. Dziś firmy na GPW są wyceniane nieco powyżej ich wartości księgowej, a wskaźnik Cena/Zysk oscyluje wokół 10. Teoretycznie są to poziomy, przy których w długim terminie nie powinniśmy ponieść inwestycyjnej porażki. Tym, a także względnym spokojem w strefie euro oraz nadziejami na kolejne programy tzw. ilościowego luzowania polityki pieniężnej przez banki centralne, można po części wytłumaczyć zainteresowanie inwestorów akcjami.
Sadząc z poziomu obrotów, można zakładać, że popyt w sporej części pochodzi od inwestorów zagranicznych, co zresztą widać po zachowaniu się naszej waluty, a także obligacji. Od początku roku złoty umocnił się względem euro o przeszło 6 proc. Obecnie euro kosztuje poniżej 4,2 zł. Z kolei rentowność obligacji dziesięcioletnich obniżyła się w tym czasie z 5,9 proc. do poziomu 5,5 proc. Wczoraj resort finansów sprzedał papiery dziesięcioletnie za blisko 3 mld zł przy popycie 4,8 mld zł. Rentowność wyniosła 5,51 proc. wobec 5,8 proc. na poprzedniej aukcji takich papierów w lipcu. To największy spadek oprocentowania od 17 miesięcy.
Zdaniem części analityków i zarządzających można zakładać, że do gry aktywnie włączą się także krajowe OFE, których zaangażowanie w akcje wynosi średnio około 32 proc. W tym roku limity inwestycyjne dla OFE wynoszą 45 proc. Jeśli zatem i z tej strony również popyt wzrośnie, to zapoczątkowana w styczniu rosnąca tendencja ma szansę się przeciągnąć.