Głosowanie nad projektem rządu Jean-Marca Ayrault było planowane na środę, potem przesunięto na czwartek rano z powodu gwałtownych sporów socjalistów z przeciwnikami projektu z centroprawicy, którzy argumentowali, że nowe posunięcia zmniejszą siłę nabywcza milionów Francuzów.
Laurent Wauquiez, który był ministrem w ekipie N. Sarkozy'ego oświadczył, że socjaliści chcą „wypatroszyć" rodaków nowym budżetem, którego obciążenia podatkowe odbiorą 5-7 proc. dochodów ponad 9,5 mln ludzi na 25 mln zatrudnionych.
Rzeczniczka rządu, Najat Vallaud-Belkacem ripostowała, że ulgi podatkowe Sarkozy'ego zachęcały firmy do płacenia za nadgodziny zamiast do zatrudniania nowych pracowników, co kosztowało gospodarkę 40-80 tys. miejsc pracy, a państwo 25 mld euro.
Podczas debaty minister ds. budżetu Jerome Cahuzac bronił zmian jako „dużego wysiłku tych , których na to stać". Prawica zarzucała socjalistom, że kłamali podczas kampanii wyborczej i ukrywali przed klasą średnią podwyżki stawek podatku.
- Bogaci zapłacą tylko trochę więcej, ale największy wysiłek spadnie na tych, którzy są podatnikami od średnich i małych dochodów – argumentował były minister pracy Xavier Bertrand.