+4. Brytyjski sznyt
Kiedy Jacek Rostowski obejmował urząd, pokładano w nim spore nadzieje. Wychowanek brytyjskich uczelni, znający języki obce, doskonale odnajdujący się na salonach i w realiach rynków finansowych. Rostowskiemu obycia rzeczywiście może pozazdrościć niejeden polski polityk. Gospodarczo procentuje to dobrą pozycją Polski chociażby w negocjacjach unijnego budżetu. Jacka Rostowskiego doceniają też zagraniczni inwestorzy. Dwukrotnie, w 2009 r. i w 2012 r., został wybrany przez serwis „Emerging Markets" Ministrem Finansów Roku Europejskich Rynków Wschodzących.
–1. Zamach na OFE
To najcięższy kaliber wyciągany przez krytyków Jacka Rostowskiego. Zaczęło się od cięcia składki przekazywanej do funduszy kapitałowych, teraz temu filarowi systemu emerytalnego, wprowadzonemu przez reformę Jerzego Buzka, grozi likwidacja. Oficjalnie odbywa się to pod hasłem naprawiania błędu, jakim była reforma. W praktyce chodzi o doraźne ulżenie finansom publicznym i istotne poprawienie statystyk długu. Ministrowi finansów ciężko będzie jednak o poparcie tego ruchu. Przeciwko niemu jest rynek kapitałowy i zdecydowana większość ekonomistów. Trudno będzie też przekonać przeciętnego Kowalskiego, że pieniądze odkładane tylko w ZUS są gwarancją dobrobytu po przejściu na emeryturę. Na razie piłka wciąż jest w grze, a rząd rozważa kilka wariantów zmian w OFE. Co się stanie z funduszami, podobnie jak i z ministrem finansów, dowiemy się prawdopodobnie jesienią.
–2. Rozdmuchana administracja
Jacek Rostowski lubi otaczać się zaufanymi ludźmi. W swoim resorcie ma już dziewięciu wiceministrów. Takim zastępem nie może pochwalić się żadne inne ministerstwo w kraju. W dodatku troje nowych zastępców ministra przybyło w ciągu zaledwie ostatnich kilku miesięcy, czyli wtedy, kiedy rozstrzygały się losy tegorocznego budżetu. Kiedy okazało się, że sytuacja jest poważna i nowelizacji nie da się uniknąć, Rostowski zmusił resorty do cięć wydatków. Sam jednak na administracji nie zamierza oszczędzać.
–3. Księgowe sztuczki zamiast reform
Polityczni przeciwnicy, ale też krytyczni wobec ministra Rostowskiego ekonomiści, zwykli nazywać go kreatywnym księgowym. Flagowym przykładem są statystki długu publicznego. Formalnie, czyli uwzględniając wszystkie wydatki sektora finansów publicznych (tak liczy to Bruksela), zadłużenie Polski przekroczyło już w 2011 r. 55 proc. PKB, czyli tzw. drugi próg ostrożnościowy. Według wyliczeń Rostowskiego, czyli tzw. metodologii krajowej, wciąż jeszcze jesteśmy poniżej tego progu. Podobnie rzecz się miała w przypadku tegorocznego budżetu. Według ekonomistów minister zawyżył dochody (i obniżył deficyt) państwowej kasy po to, aby lepsze liczby pokazać unijnym urzędnikom. Tym razem plan się jednak nie powiódł i budżet trzeba zmieniać. Aby to zrobić, Rostowski musiał jednak ponownie narazić się ekonomistom, zawieszając reguły ostrożnościowe dla długu. Tu pojawia się jeszcze jeden problem. Prognozowane przez ministra finansów dalsze zmiany zadłużenia kraju mocno bowiem odbiegają od prognoz Komisji Europejskiej. W tym roku, według wyliczeń MF, nasz dług ma wynieść 52,5 proc. PKB, a w przyszłym spaść do 50,6 proc. PKB. Tymczasem KE prognozuje, że ten rok zamkniemy długiem o wartości aż 57,5 proc. PKB, a w przyszłym roku będziemy eksplodować do blisko 59 proc. PKB. Przekroczenie przez dług progu 60 proc. PKB mogłoby oznaczać, że nawet sprzyjający nam zagraniczni gracze przestaną wierzyć w to, że sytuacja fiskalna wciąż jest pod kontrolą.
–4. Polityk, nie ekonomista
Jacek Rostowski wiele zawdzięcza swojemu szefowi. To Donald Tusk uczynił z mało znanego publicznie ekonomisty wpływowego polityka, a kilka miesięcy temu awansował go nawet na wicepremiera. Rostowski jest oddanym współpracownikiem premiera, przyszedł z zewnątrz, musiał wiernie odczytywać myśli swojego szefa i robił to dobrze – mówi jeden z ekonomistów. Koledzy po fachu często zarzucają Rostowskiemu, że za bardzo zapatrzył się w Tuska i zamiast być ekonomistą w MF, stał się politykiem. A to oznacza, że działa według kalendarza politycznego, zamiast oceniać długofalowe skutki prowadzonej polityki gospodarczej. – Nie zdyscyplinował Tuska wtedy, kiedy było trzeba. Wpisał się w swoją rolę zapewnienia szefowi i partii sukcesów na krótką metę – mówi nasz rozmówca. Ekonomiści podkreślają jednak, że z drugiej strony Tuskowi będzie ciężko pozbyć się podpory w sprawach gospodarczych.
Pro
Bogusław Grabowski, członek Rady Gospodarczej przy Premierze