Słowacy i Niemcy ciągną do nas na zakupy

Drogie euro pomaga handlowcom. Sklepy przy granicy mają nowych klientów, a ich obroty wzrosły nawet o 10 proc.

Publikacja: 10.02.2009 01:38

Targowisko w Lubieszynie (województwo zachodnio- pomorskie)

Targowisko w Lubieszynie (województwo zachodnio- pomorskie)

Foto: Głos Szczeciński

Odkąd Słowacja weszła do strefy euro, polskie sklepy i targowiska okazały się dla tamtejszych klientów nadspodziewanie tanie. Choć jeszcze kilka lat temu to Polacy jeździli na Słowację na tanie zakupy, teraz nasila się ruch klientów w drugą stronę, a w rejonach przygranicznych w ostatnich tygodniach pojawiło się znacznie więcej samochodów ze słowackimi rejestracjami. Im słabszy złoty, tym jesteśmy dla naszych sąsiadów bardziej atrakcyjni.

Cel znacznej części wizyt to zakupy, głównie żywności, co dla sklepikarzy i bazarów stało się okazją do niespodziewanego zwiększenia obrotów. – W całym Krośnie widać dużo słowackich wycieczek i w naszych sklepach też zauważamy dużo klientów z tego kraju. W euro nie płacą – mówi „Rz” Waldemar Jezierski, dyrektor marketingu sieci Delikatesy Centrum. Powód jest prosty. Choć w wielu polskich sklepach można już od dawna płacić w europejskiej walucie, jednak zainteresowanie taką usługą duże nie jest, choćby z racji niezbyt korzystnych kursów. Dlatego Słowacy wolą korzystać z kantorów, które także mogą liczyć na dodatkowych klientów i wzrost obrotów.

Choć handlowcy o nieoczekiwanych klientach zza południowej granicy wypowiadają się z entuzjazmem, to jednak duże sieci nie zauważyły znaczącego wzrostu liczby klientów w swoich sklepach. – W naszym hipermarkecie w Bielsku-Białej nie zaobserwowaliśmy jeszcze większej liczby klientów ze Słowacji – mówi Przemysław Skory, rzecznik sieci Tesco.

Z powodu wyjątkowo wysokich notowań euro ruch zwiększył się także na zachodniej granicy i większą liczbę klientów z Niemiec odczuwają nie tylko sklepy, ale także przygraniczne bazary i targowiska. Jeszcze pod koniec stycznia przynajmniej te w woj. lubuskim straszyły pustkami, ale jak zauważa Jerzy Kirej, prezes Stowarzyszenia Handlowców Targowisk Miejskich Odra, w Słubicach od kilku dni klientów z Niemiec jest więcej.

– Oprócz korzystnego przelicznika walutowego wpływ na przygraniczny handel mają też właśnie kończące się poświąteczne wyprzedaże w niemieckich sklepach, co też napędza klientów do Polski – mówi Jerzy Kirej. Styczeń tradycyjnie był dla branży handlowej w tym rejonie jednym z najsłabszych miesięcy, jednak w tym roku sytuacja wygląda lepiej, nie bez znaczenia jest też utrzymująca się dobra pogoda, co w przypadku handlu bazarowego, prowadzonego często w dość spartańskich warunkach, ma duże znaczenie. Branża liczy też na rozpoczynające się zimowe ferie w Brandenburgii.

Zadowoleni są zwłaszcza handlowcy w Słubicach. Na prowizorycznym placu, w bardzo trudnych warunkach działalność prowadzi tu 450 przedsiębiorców. Klienci z Niemiec najczęściej kupują w Polsce artykuły spożywcze, tekstylia i wszelkiego rodzaju rękodzieło. Jednak zdaniem handlowców po elektronikę, mimo dla Polaków niekorzystnego kursu euro, nadal jeździ się do Frankfurtu i Berlina.

Ożywienie widać też na bazarach w Kostrzynie i w Łęknicy koło Żar. Daleko jednak do największego boomu w handlu, jaki był jeszcze kilka lat temu, kiedy z Niemiec przyjeżdżały prawdziwe tłumy kupujących. – Obecnie ok. 8 – 9 proc. przedsiębiorców zrzeszonych w naszej organizacji prowadzi pozabazarowy handel przygraniczny. Teren byłej NRD nadal nie jest dobrym rynkiem zbytu, a niezamieszkane osiedla najlepiej o tym świadczą – mówi Stanisław Owczarek, dyrektor Zachodniej Izby Przemysłowo-Handlowej. Jego zdaniem niemieccy partnerzy wręcz ograniczają kontrakty z polskimi firmami z tych regionów i kurs euro nie zmienia tej sytuacji.

Choć kursy walutowe wydają się premiować klientów ze strefy euro, to raczej nie mają co na nich liczyć polskie sklepy odzieżowe, obuwnicze czy kosmetyczne. Zachodnie marki w Polsce są ciągle droższe niż w większości państw UE, a drogie euro i dolar spowodują jeszcze wzrost cen w naszym kraju.

[ramka]Opinia

[b]Artur Kasner, prezes sieci sklepów POLOmarket [/b]

Faktycznie klientów z Niemiec w ostatnich tygodniach pojawia się coraz więcej i nasze sklepy działające w strefie przygranicznej obserwują wzrost obrotów rzędu 5 – 10 proc.

Kurs euro jest dla nich wyjątkowo korzystny, dlatego nie ma się co dziwić, że nasi zachodni sąsiedzi kupują sporo. Głównie są to wszelkiego rodzaju artykuły żywnościowe, ale poznali się też na naszej chemii gospodarczej czy kosmetykach. Jednak w skali całej sieci POLOmarket trudno mówić o wpływie wydawanych przez klientów z Niemiec pieniędzy na obroty. Pod naszą marką działa już 270 sklepów niemal w całym kraju, z których tylko kilka działa w rejonie przygranicznym. Nawet gdyby zanotowały dwukrotny wzrost obrotów, co jest raczej trudne do wyobrażenia, to i tak w skali firmy nie byłyby to znaczące kwoty. [/ramka]

[i]Masz pytanie, wyślij e-mail do autora:

[mailto=p.mazurkiewicz@rp.pl]p.mazurkiewicz@rp.pl[/mail][/i]

Odkąd Słowacja weszła do strefy euro, polskie sklepy i targowiska okazały się dla tamtejszych klientów nadspodziewanie tanie. Choć jeszcze kilka lat temu to Polacy jeździli na Słowację na tanie zakupy, teraz nasila się ruch klientów w drugą stronę, a w rejonach przygranicznych w ostatnich tygodniach pojawiło się znacznie więcej samochodów ze słowackimi rejestracjami. Im słabszy złoty, tym jesteśmy dla naszych sąsiadów bardziej atrakcyjni.

Pozostało 90% artykułu
Finanse
Polacy ciągle bardzo chętnie korzystają z gotówki
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Finanse
Najwięksi truciciele Rosji
Finanse
Finansowanie powiązane z ESG to korzyść dla klientów i banków
Debata TEP i „Rzeczpospolitej”
Czas na odważne decyzje zwiększające wiarygodność fiskalną
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Finanse
Kreml zapożycza się u Rosjan. W jeden dzień sprzedał obligacje za bilion rubli