Wojna przeniosła się poza Ukrainę – ocenił ukraiński prezydent Petro Poroszenko w reakcji na czwartkowe zestrzelenie nad Donbasem pasażerskiego samolotu malezyjskich linii lotniczych, za które odpowiedzialność najprawdopodobniej ponoszą prorosyjscy rebelianci. W Polsce konsekwencje katastrofy były odczuwalne szczególnie mocno na rynku walutowym. Już w czwartek złoty wyraźnie osłabił się wobec euro i dolara. W piątek polska waluta nieznacznie się umacniała, ale nie zdołała odrobić wcześniejszych strat.
– Na razie złoty utrzymuje się poniżej 4,15 zł za euro, ale gdyby doszło do nasilenia chaosu na Ukrainie i sankcji wobec Rosji – a jest to jeden z możliwych scenariuszy – polska gospodarka ucierpi. Stopy procentowe spadną, złoty może być słabszy – ocenia Ignacy Morawski, główny ekonomista BIZ Banku.
– Wydarzenia mogą wywierać negatywny wpływ na cenę złotego w kolejnych tygodniach za sprawą wycofywania się kapitału zagranicznego z regionu – twierdzi Konrad Ryczko, analityk walutowy DM BOŚ.
– Nie spodziewamy się, by kurs dotarł w okolice 4,17 zł za euro, ale gdyby tak się stało, euro może krótkoterminowo kosztować nawet 4,18–4,20 zł – przewiduje Arkadiusz Urbański z banku Pekao.
Zareagowała giełda. WIG20 stracił w piątek 0,4 proc.