Film Krzysztofa Dzięciołowskiego pokazuje, że kompozytor należy nie tylko do przeszłości, ale i teraźniejszości obchodzącej się z nim bez pardonu.
Narratorką jest Marita Alban Juarez, pół Peruwianka, pół Polka. Jest muzykolożką, bada rękopisy Chopina i równocześnie śpiewa latynoski jazz. I to ona zabiera nas w podróż śladami Chopina, lecz nie tego klasycznego, pomnikowego. Pojawia się w miejscach tak nieoczekiwanych, jak… gorzelnia w Krzesku pod Siedlcami, w której do butelek nalewana jest wódka Chopin – słodka i delikatna.
– Chopin znaczy tutaj 30 ziemniaków zamkniętych w butelce – wyjaśnia Marita. – Należy smakować jak wino – nie mrozić, nie zagryzać.
W Japonii Marita składa wizyty nie tylko pianistom, ale dwóm młodym twórcom gry na play station "Eternal Sonata", której bohaterem jest kraina snów polskiego kompozytora. Wodze fantazji zostały puszczone – rysunkowa postać Chopina bardziej przypomina Małego Księcia niż muzyka.
Dla Jerome'a Carona, paryskiego DJ Blackjoya, Chopin to materiał do miksowania i przeistaczania w pop. Wykorzystał do tego 4. preludium, to samo, które Serge Gainsbourg przerobił dla Jane Birkin pod koniec lat 60. ubiegłego wieku. Nieznajomość polskiego klasyka nie krępuje go. Przeciwnie, śmiało deklaruje: