– Ależ droga pani – tu spojrzał na nią jak na niemądre dziecko następca tronu – monarchia jest jedynym ustrojem, który posiada w sobie pierwiastek świętości.

Karol oczywiście nie odpowiedział na pytanie dziennikarki. Pytanie, które raz na jakiś czas zadaje sobie każdy poddany korony brytyjskiej, i pewnie nie tylko on. Czy może być coś bardziej niedzisiejszego od monarchii? Albo czy można mniej przekonująco argumentować za jej utrzymaniem, niż zrobił to obecny król Anglii? W takim razie proszę przejść się z tym pytaniem wśród tłumów ustawionych na trasie przejazdu pociągu wiozącego trumnę z Elżbietą II albo urządzić podobną sondę wśród oczekujących blisko 30 godzin na oddanie jej hołdu w Londynie. Dlaczego tam są? Sceptycy i fanatyczni demokraci mają w takich przypadkach jedną uniwersalną odpowiedź: „to tylko nostalgia” – machają ręką ze zniecierpliwieniem. Zadając swojemu światopoglądowi śmiertelny cios, bo przecież nostalgia nie jest niczym innym niż pragnieniem powrotu do domu. Właśnie to oznacza w oryginale to greckie słowo. Że zostaliśmy skądś wygnani.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Elżbieta II, ostatnia taka królowa

Jakkolwiek dziwaczne mogą się wydawać naszej zblazowanej wyobraźni te wszystkie ceremonie i procedury towarzyszące śmierci królowej i przekazaniu korony (umarł król, niech żyje król – ileż bezwzględnego piękna w tym zdaniu), to właśnie one są normalne. Dziwadłami jesteśmy my. Z naszymi kampaniami wyborczymi, wdzięczeniem się kandydatów do tłumów, pogardą, jaką te z kolei (zazwyczaj słusznie) odczuwają do swych „wybrańców”, obsesyjnym śledzeniem sondaży i walk między koteriami. Wszystko to nuda, o pierwiastku świętości nie ma nawet co wspominać.

Ale jest jeszcze nostalgia. Za chwilą, w której – jak pisał Chateaubriand – „gołębica przyniosła Klodwigowi oleje święte, kiedy długowłosych królów wznoszono na tarczy, kiedy Ludwig Święty z drżeniem przysięgał na koronacji, że władzy swej użyje tylko dla chwały Boga i dobra ludu. Kiedy korona była święta. A królewski proporzec spoczywał w niebie”. Wtedy byliśmy u siebie, teraz pozostajemy na wygnaniu. Nigdy nie lekceważ nostalgii, demokrato. Bo nie jest zniczem zapalanym na grobie przegranych spraw, tylko gwiazdą przewodnią. Prowadzi nas do domu.