Najmniej dyskryminacji jest we Włoszech, gdzie przeciętna stawka dla mężczyzn jest wyższa o 4,9 proc. od kobiecej. Polska znalazła się na szóstym miejscu zestawienia, z luką 9,8 proc.
Dane takie przynosi raport opublikowany w piątek w Brukseli. Nie potwierdza on stereotypu o lepszej sytuacji kobiet na rynku pracy w krajach północy niż w krajach południa. Co prawda w Grecji różnica jest spora, bo wynosi 22 proc. Ale już we Włoszech tylko 4,9 proc., a w Hiszpanii 17,1 proc. A najbardziej dyskryminują pracodawcy w krajach zaliczanych do kultury północy: Estonii, Czechach, Austrii, Holandii i W. Brytanii.
– Martwi mnie, że w ciągu ostatnich 15 lat luka w płacach prawie się nie zmniejsza, a w niektórych krajach uległa nawet zwiększeniu – mówiła w Brukseli przy okazji prezentacji raportu Viviane Reding, unijna komisarz sprawiedliwości i praw podstawowych.
W drugiej połowie roku Komisja Europejska przedstawi konkretne – prawne i pozaprawne – pomysły na zmniejszenie dyskryminacji. Na razie będzie o nich dyskutowała z rządami państw członkowskich i organizacjami pozarządowymi. Lista obejmuje takie środki, jak większa przejrzystość siatki płac w przedsiębiorstwie, wymóg zapewnienia przez firmy stosowania neutralnej płciowo klasyfikacji stanowisk, a także stosowanie sankcji w przypadku dowiedzionej dyskryminacji płacowej na danym stanowisku.
Cała kampania odbywa się pod hasłem: „Równa płaca za pracę tej samej wartości”. Ma obejmować nie tylko obowiązki nakładane na firmy, ale też system zachęt i akcję uświadamiającą. A więc rozpowszechnianie statystyk, pomoc w rozwoju instrumentów analizy różnic płacowych (takie oprogramowanie mogą dostać przedsiębiorstwa niemieckie) czy też system francuski, gdzie przedsiębiorstwa mogą wystąpić o specjalny certyfikat potwierdzający, że nie stosują płacowej dyskryminacji.