Rzecz niespotykana
– Przy założeniu, że ani premier, ani nikt z bliskich mu osób nie wyraził zgody na ujawnienie tej informacji, zarówno gazeta, tj. wydawca, jak i redaktor oraz autor tekstu ponoszą prawną odpowiedzialność. Autor książki i jej wydawca także. Art. 14 ust. 6 prawa prasowego mówi wyraźnie, że podjęcie tematu prywatnego może nastąpić tylko wtedy, gdy wiąże się z działalnością publiczną danej osoby. Nie mam wątpliwości, że kwestia tak osobista, a przede wszystkim dotycząca dzieci, nie ma żadnego związku z działalnością pana premiera – mówi adwokat Maciej Ślusarek.
– Oczywiście taka funkcja wymaga grubej skóry i prywatność ją pełniącego chroniona jest najsłabiej. Ale i tak w stosunku do premiera jest to duże, a w stosunku do dzieci dramatyczne naruszenie – dodaje.
– Jeżeli opis książki jest ścisły, to mamy przypadek wyjątkowego medialnego barbarzyństwa, które dotyka przede wszystkim dzieci pana premiera. Nie budzi wątpliwości, że kwestia adopcji to sfera najgłębszej prywatności, której bez zgody wszystkich zainteresowanych nie wolno dotykać, ujawniać czy komentować – mówi adwokat Dariusz Pluta. – Jest to działanie rażąco bezprawne, stanowiące w istocie akt psychicznej przemocy wykonany wobec dzieci, które my, dorośli, mamy co najmniej moralny obowiązek chronić i zawsze działać na rzecz ich dobra.
Zła wola
– W moim przekonaniu jest to bezprawne naruszenie tajemnicy przysposobienia, chronione w ramach dóbr osobistych, takich jak prawo do prywatności, życia rodzinnego i ochrony miru domowego w szerokim sensie – mówi prof. Maciej Gutowski, adwokat. – To sprawa poważna, ponieważ w tym przypadku ujawnienie tajemnicy przysposobienia wbrew woli rodziny, publiczne, jest nacechowane wyjątkowo złą wolą kolportowania taniej sensacji i może być bardzo bolesne dla niepełnoletnich dzieci. Dlatego sądzę, że w tej sprawie obok przeprosin powinno zostać zasądzone bardzo wysokie i odczuwalne zadośćuczynienie.
– Takie informacje nie powinny być przedmiotem dyskusji w mediach – nie ma różnicy między dziećmi naturalnymi i przysposobionymi – i nie ma powodu ich upubliczniania – ocenia Anisa Gnacikowska, adwokat zajmująca się prawem rodzinnym. – Są zaś wrażliwe dla rodziny, w szczególności dla dzieci, i tylko one mogą decydować o ich ujawnieniu i o tym, kiedy to uczynią. Publikacja brutalnie ingeruje w ich prywatne życie, wciąga w nie szkołę i obcych ludzi. Brak mi słów – dodaje.
Nieco liberalniej na sprawę patrzy adwokat Jerzy Naumann.