To, że obok przeciwników obecności krzyża w Sejmie, są zwolennicy jego tam obecności, nie jest żadnym odkryciem, ale dzięki takiej akcji procesowej jeden z nich uzyskuje praktycznie prawa strony w tym procesie. Ponoć zresztą szykowane są kolejne interwencje, gdyby tak było, to mogłyby one poważnie zdezorganizować postępowanie, i na dłużej zablokować ogłoszenie wyroku.
Prokuratoria nie będzie oponować by Marek D. brał udział w procesie po jej stronie.
Jak powiedział „Rz" Mikołaj Wild, starszy radca Prokuratorii, nie ma takiego interesu, gdyż jest za oddaleniem pozwu, co więcej interwencja ta pokazuje z jak delikatną sprawą mamy do czynienia, że uwzględnienie żądań jednej strony naruszać będzie dobra osobiste innych.
Przypomnijmy, że Janusz Palikot i jego partyjni koledzy twierdzą w pozwie, że obecność krzyża w sali obrad Sejmu narusza ich dobra osobiste, mianowicie wolności sumienia i wyznania (szerzej: „Sejmowy krzyż trafi na wokandę sądu cywilnego", „Rz" z 4 września 2012 r.). Z kolei Marek D. pisze w swoim piśmie procesowym, że ewentualny korzystny dla powodów wyrok sprawi, że będzie musiał oglądać pustą ścianę w Sejmie ze świadomością, że jest to miejsce w którym kiedyś wisiał krzyż. — Moje prawa są co najmniej symetryczne do tych jakich ochrony domagają się posłowie — dodaje.
Interwencja to dość codzienna rzecz w procesach cywilnych. Zgodnie z art. 76 procedury cywilnej, każdy kto ma interes prawny w tym, aby sprawa została rozstrzygnięta na korzyść jednej ze stron, może przystąpić do tej strony. Jest on uprawniony do wszelkich czynności procesowych dopuszczalnych na danym etapie sprawy, byle nie były w sprzeczności z czynnościami strony do której przystąpił.