Gdyby nawet uznać, że żądanie usunięcia krzyża z sali plenarnej Sejmu ma jakieś podstawy, to posłowie Ruchu Palikota wybrali nieskuteczną drogę. Sądy cywilne powołane są bowiem do rozstrzygania sporów prywatnych.
Ponadto sądowy nakaz usunięcia krzyża może uspokoiłby część obywateli, radykalnie rozumiejących świeckość państwa, ale wzburzyłby innych. A wyroki sądu powinny zaprowadzać pokój społeczny.
Różne wrażliwości
– Palikot domaga się ochrony swobody religijnej, ale swoboda ta to przede wszystkim „prawo do" posiadania poglądów, kultu, obrzędów – wskazuje adwokat Krzysztof Czyżewski.
– Tymczasem domaga się on raczej ochrony „swobody przed" krzyżem. Nie chodzi więc o jakiś pozytywny element swobody religijnej. Nawet gdyby uznać, że istnieje „prawo do ochrony przed", to na gruncie prawa cywilnego należy zbadać, czy istniejące i godne ochrony dobro osobiste zostało obiektywnie naruszone. Czy wiszący w Sejmie krzyż przez sam fakt że tam jest, może być obiektywnie postrzegany jako naruszający swobodę religijną?
Sądy powtarzają tu wielokrotnie, że nie można chronić subiektywnych odczuć. Warto wspomnieć wyrok Wielkiej Izby Trybunału w Strasburgu w sprawie Lautsi przeciwko Włochom z 18 marca 2011 r. (sygn. 30814/06), że krzyż wiszący w szkole sam w sobie nie zmierza do indoktrynacji, nie utrudnia nikomu wykonywania jego „prawa do" swobody religijnej. Dodajmy, że Palikot też się na ten wyrok powołuje, ale wyciąga inne wnioski: że krzyż to symbol religijny.