Projekt posłów PO przewidujący zmiany w prawie karnym trafi dziś do pierwszego czytania. Zmiana dotyczy art. 256 k.k. Na jego mocy każdy, kto publicznie propaguje ustrój totalitarny lub nawołuje do nienawiści z powodu przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, politycznej, społecznej, naturalnych lub nabytych cech osobistych lub przekonań (...) podlega karze grzywny, ograniczenia wolności albo więzienia do lat dwóch. Bezkarni będą tylko ci, którzy takie zachowania prezentują w działalności artystycznej, edukacyjnej, kolekcjonerskiej lub naukowej.
– Nasza propozycja nie jest rewolucją – przekonuje „Rz" poseł Mariusz Witczak, sprawozdawca projektu. – Art. 256 k.k. jest tylko rozszerzany. Zamiast trzech przepisów określających czyny zabronione z dyskryminacyjnym motywem działania powstanie jeden. Wprowadza się pojęcia „naturalne cechy osobiste" oraz „przekonania" a zniknie „przynależność wyznaniowa" i „bezwyznaniowowść". Poszerzamy katalog czynów zabronionych o dyskryminację ze względu na „naturalne i nabyte cechy osobiste" – wyjaśnia poseł Witczak. I tłumaczy, że nikt nie może być obiektem przemocy, groźby, zniewagi lub tzw. mowy nienawiści na tle płci, stanu zdrowia czy orientacji seksualnej. O tym, jakie zachowania zostaną uznane za dyskryminujące, zdecyduje sąd w każdej indywidualnej sprawie.
Prof. Marian Filar krytycznie ocenia projekt.
– Przepis jest tak kazuistyczny, że już dziś współczuję sędziom – mówi „Rz". – Zmienianie dobrego prawa tylko po to, żeby wykazać się działaniem, mija się z celem.
Adwokat Mariusz Paplaczyk także nie jest entuzjastą propozycji.