Reklama

Osoba publiczna ma prawo bronić swoich dóbr osobistych

Zaatakowany polityk, samorządowiec, ma prawo bronić się, nawet kosztem dobrego imienia atakującego.

Publikacja: 04.11.2013 08:21

SN: Zaatakowana osoba, także publiczna, jak tu: prezydent, ma prawo się bronić

SN: Zaatakowana osoba, także publiczna, jak tu: prezydent, ma prawo się bronić

Foto: www.sxc.hu

O granicy dopuszczalnej obrony zaatakowanego słowem decydują okoliczności zdarzenia.

Zaatakowany, choć jest osobą publiczną, ma też prawo powoływać się na działanie w obronie uzasadnionego interesu społecznego. To sedno czwartkowego wyroku Sądu Najwyższego (V CSK 482/12).

Ostra dyskusja

Kwestia ta wynikła w sytuacji dość typowej np. dla posiedzeń zgromadzeń spółdzielczych, a w tym wypadku Rady Miasta Bielska-Białej.

Urszula K., powódka, to biznesmenka, która zarzucała Jackowi K., prezydentowi tego miasta, na sesji rady miasta niegospodarność, brak dbałości o sprawy miasta, szczególnie staranności w prowadzeniu sprawy sądowej o zwrot byłym właścicielom kamienicy, w której miała restaurację. Zakończyła się ona oddaniem budynku. Na sesję sprowadziła regionalną telewizję, więc atmosfera była jeszcze bardziej napięta.

Odpierając zarzuty, prezydent zrewanżował się wypowiedzią, że sama Urszula K. nie jest w porządku wobec miasta, że winna jest gminie 200 tys. zł zaległości czynszowych (choć ponoć wynosiły one 119 tys. zł) z czterech lokali restauracyjnych (choć powódka miała ich trzy). Za te nieścisłości Urszula K. pozwała prezydenta, domagając się przeprosin i 200 tys. zł zadośćuczynienia, zarzucając prezydentowi nie tylko podanie nieprawdy, ale także naruszenie prywatności obywatelki.

Reklama
Reklama

Granice debaty

Sąd Okręgowy oddalił powództwo, uznając, że nie doszło do naruszenia jej dóbr osobistych jako restauratorki. Sąd Apelacyjny w Katowicach utrzymał werdykt, wskazując, że wprawdzie prezydent naruszył jej prywatność, ale biorąc pod uwagę wymianę zarzutów, wypowiedź prezydenta była uzasadniona interesem społecznym.

– To zbyt szerokie rozumienie interesu społecznego, zwłaszcza że powołuje się na niego przedstawiciel władzy – zwalczała to rozstrzygnięcie przed Sądem Najwyższym pełnomocnik powódki mec. Olga Zajączkowska-Drożdż.

Z kolei pełnomocnik prezydenta mec. Katarzyna Wiśniewska wskazywała, że nie chodziło o zwykłego obywatela, ale o dużego przedsiębiorcę, który świadomie zaatakował prezydenta, a ten także w interesie społecznym, dla przejrzystości działań samorządu, miał prawo naświetlić sytuację. To, że podał nieprecyzyjne dane, to kwestia drugorzędna.

Sąd Najwyższy przychylił się do tego stanowiska i utrzymał werdykt. – Zaatakowana osoba, także publiczna, jak tu: prezydent, ma prawo się bronić – powiedziała w uzasadnieniu sędzia SN Teresa Bielska-Sobkowicz.

– To typowa sytuacja, gdy sąd musi zważyć dwa różne, ale równorzędne dobra: prawo do dobrego imienia prezydenta, i prywatność powódki. Nie ma możliwości wyznaczenia abstrakcyjnie granicy bezprawności przy naruszeniu dóbr osobistych. Musi być ona zawsze wyznaczana w okolicznościach konkretnej rozpatrywanej sprawy.

O granicy dopuszczalnej obrony zaatakowanego słowem decydują okoliczności zdarzenia.

Zaatakowany, choć jest osobą publiczną, ma też prawo powoływać się na działanie w obronie uzasadnionego interesu społecznego. To sedno czwartkowego wyroku Sądu Najwyższego (V CSK 482/12).

Pozostało jeszcze 91% artykułu
Reklama
Prawo rodzinne
Sąd Najwyższy wydał ważny wyrok dla konkubentów. Muszą się rozliczyć jak po rozwodzie
Prawo karne
Wypadek na A1. Nagły zwrot w procesie Sebastiana M.
Prawo pracy
Prawnik ostrzega: nadchodzi rewolucja w traktowaniu samozatrudnionych
Zawody prawnicze
Rząd zdecydował: nowa grupa zawodowa otrzyma przywilej noszenia togi
Administracja rządowa
Ile zarabiają urzędnicy służby cywilnej? Znaczenie ma ministerstwo i stanowisko
Reklama
Reklama