Formalne dochowanie wymagań ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną nie zwalnia z odpowiedzialności.
To sedno piątkowego wyroku Sądu Najwyższego (sygnatura akt I CSK 128/13), który nakazał ponowne rozpatrzenie pozwu Romana Giertycha. Od wydawcy strony internetowej fakt.pl domaga się przeprosin i 8 tys. zł zadośćuczynienia (to ma być kwota symboliczna) za tolerowanie przez kilka miesięcy obraźliwych komentarzy na jego temat.
Chodzi o tekst „Giertych chce odebrania immunitetu Kaczyńskiemu" z 17 sierpnia 2010 r., pod którym, pośród kilkudziesięciu, były posty wyjątkowo ostre i wulgarne, którymi ten kiedyś znany polityk, a teraz adwokat, poczuł się dotknięty. Proces jest precedensowy, gdyż dotyczy granic odpowiedzialności portalu (hostingodawcy) za zamieszczone na nim posty.
Sądy Okręgowy i Apelacyjny w Warszawie oddaliły pozew, chociaż wpisy niewątpliwie naruszyły godność i dobre imię Giertycha. Uznały, że portal spełnia wymagania ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną, która w art. 14 stanowi, że portal nie odpowiada za zamieszane dane, jeśli nie wie o ich bezprawności, a gdy się dowie o tym, niezwłocznie je usunie.
W tym wypadku Giertych zgłosił zastrzeżenia dopiero po ośmiu miesiącach i portal natychmiast wpisy usunął. Sądy zaangażowały też biegłego informatyka, ale Sąd Apelacyjny nie zlecił mu zbadania, czy portal wcześniej, przed zawiadomieniem, nie widział o wpisach.