Do generalnego inspektora ochrony danych osobowych trafiła skarga na komisariat policji. Nie chciał on udostępnić adresu, imienia i nazwiska osoby, która zakłóciła ciszę nocną. Tymczasem policja je znała, ponieważ feralnej nocy musiała interweniować. Skarżący chciał, by GIODO nakazał policji podanie danych awanturnika. Były mu potrzebne do tego, by złożyć po raz kolejny wniosek do sądu rejonowego przeciwko tej osobie. Zarzucał jej popełnienie wykroczenia. Już raz próbował wystąpić do sądu, ale ten zwrócił mu wniosek. Nie zawierał bowiem wspomnianych informacji.

GIODO uznał, że policja postąpiła słusznie i miała prawo odmówić podania adresu i nazwiska sprawcy nocnej awantury. Według GIODO takie udostępnienie danych jest możliwe jedynie wtedy, gdy została spełniona jedna z przesłanek z art. 23 ust. 1 ustawy o ochronie danych osobowych. Zgodnie z nim przetwarzanie danych jest dopuszczalne m.in. wtedy, gdy osoba, której dotyczą, wyrazi na to zgodę. Kolejna daje prawo administratorowi do przekazania danych w celu realizacji uprawnienia lub obowiązku wynikającego z przepisów lub dla dobra publicznego, a także gdy jest to niezbędne do wykonania umowy. Tymczasem żądanie skarżącego nie mieści się w żadnej z tych przesłanek – twierdzi GIODO.

Ponadto komenda miejska, której podlega komisariat, musi dbać o legalne przetwarzanie danych osób poddanych czynnościom policyjnym. A także zapobiegać ich dalszemu przetwarzaniu. GIODO ustalił też, że policja na wniosek sądu przekazała mu akta sprawy razem z danymi.

—Renata Krupa-Dąbrowska