Hiobowe szacunki o 250 tys. miejscach pracy mniej przekazał Rosjanom Michaił Szmakow, szef Federacji Niezależnych Związków Zawodowych Rosji. Według danych zebranych przez związkowców tylko w listopadzie w całej Rosji pracę straciło 30 tys. ludzi.
– Na szczęście 14 tys. z nich już znalazło nowe zatrudnienie, ale dla kolejnych zwalnianych będzie to coraz trudniejsze. Na razie nie oczekujemy katastrofalnego załamania na rynku w 2009 r., ale nie wiadomo, jak będzie się zachowywać gospodarka – przyznał publicznie Szmakow.
Do pracowników apelował, by nie zwalniali się na własną prośbę, do czego często próbują ich zmusić pracodawcy chcący uniknąć płacenia odpraw. W 2007 r. w Rosji takie zwolnienia były powodem 150 tysięcy spraw w sądach pracy.
Tymczasem bezrobocie przyśpiesza. W piątek o zwolnieniu 3000 ludzi poinformował Sergiej Kogonin, generalny dyrektor koncernu Kamaz. – To, czy jeszcze będziemy zwalniać, okaże się w pierwszym kwartale przyszłego roku – dodał.
W obwodzie tulskim zwolnienie ponad pół tysiąca ludzi zapowiedzieli szefowie fabryki obrabiarek. W okręgu jamalsko-ninieckim na Syberii prokuratura wydała akt oskarżenia przeciwko szefom spółki wydobywczej, którzy nie płacili 250-osobowej załodze. W całej Rosji w listopadzie ponad 330 tys. ludzi czekało na zaległe pensje. Ich wartość szacuje się na 4,03 mld rubli (144 mln dolarów). Połowa to pracownicy przemysłu. Władimir Putin przyznał w piątek, że po 10 miesiącach tego roku liczba bezrobotnych Rosjan sięgnęła 4,6 mln. To o 8 proc. więcej niż przed rokiem. – To jest zatrważająca sytuacja. I na razie nie widzimy, by coś zmieniało się na lepsze – stwierdził Putin na szczycie Euroazjatyckiej Wspólnoty Gospodarczej.