Parlament musi się spieszyć, bo ustawa budżetowa powinna trafić na biurko prezydenta przed końcem stycznia. Gdyby tak się nie stało, prezydent mógłby rozwiązać parlament i potrzebne byłyby kolejne wybory. Tymczasem PiS i Andrzej Duda starają się utrudnić zadanie Koalicji 15 października. Najpierw maksymalnie opóźnili powołanie rządu Donalda Tuska. Następnie prezydent zawetował uchwaloną przez parlament ustawę okołobudżetową, która jest swego rodzaju uszczegółowieniem ustawy budżetowej.
Ten ruch nie prowadzi wprawdzie do rozwiązania parlamentu, ale wprowadził zamieszanie do prac nad ustawą budżetową i utrudnia prace rządowi oraz Sejmowi. Rząd przygotował nowy, lekko zmieniony projekt ustawy okołobudżetowej i skierował go do Sejmu. We wtorek posłowie debatowali nad sprawozdaniem sejmowych komisji z prac nad tym projektem, a także z prac nad projektem ustawy budżetowej. To tzw. drugie czytanie tych projektów.
Co jest w ustawie budżetowej na 2024 rok?
W projekcie ustawy budżetowej, przejętej po rządzie Mateusza Morawieckiego i z braku czasu tylko nieco poprawionej, nowy rząd zapisał, że dochody kasy państwa ukształtują się na poziomie 682,4 mld zł, w tym dochody podatkowe na poziomie 603,9 mld zł, co oznacza wzrost o około 17 proc. w porównaniu z 2023 r. Limit wydatków budżetowych wyniesie 866,4 mld zł.
Czytaj więcej
Inflacja bazowa, a więc po wyłączeniu cen żywności i energii, spadła w grudniu 2023 roku do 6,9 proc. rok do roku z 7,3 proc. w listopadzie – podał we wtorek NBP.
Pozwoli to na sfinansowanie podwyżek dla nauczycieli i budżetówki, a także żołnierzy i funkcjonariuszy służb mundurowych. W budżecie jest też 500 mln zł na finansowanie in vitro, 180 mln zł subwencji na działalność Polskiej Akademii Nauk, 150 mln zł na finansowanie remontów domów studenckich i 10 mln zł na telefon zaufania dla dzieci. Rząd zabezpieczył pieniądze na realizację programów społeczno-gospodarczych, czyli m.in. 800+ oraz 13. i 14 emerytury, a także na nowy program, czyli na babciowe.